11 listopada 1918 r.

spełniło się marzenie kilku pokoleń Polaków – nasz kraj odzyskał niepodległość. Polskę trzeba było obronić, scalić, odbudować ze zniszczeń i na nowo rozbudować. Możliwe to było dzięki genowi przedsiębiorczości Polaków, który pozwolił nam przetrwać także po II wojnie światowej, kiedy przedsiębiorczość była zakazana i móc na nowo rozwijać kraj po 1989 r. Równie ważna jak przeszłość jest przyszłość. Warto zastanowić się w jaki sposób w najbliższych latach powinna rozwijać się polska gospodarka, by utrzymać trend szybkiego rozwoju i jeszcze bardziej zbliżyć się do najbardziej rozwiniętych krajów świata.

1911-20

Odzyskanie przez Polskę niepodległości wiąże się nie tylko z pierwszym światowym konfliktem wojennym, ale przede wszystkim z wysiłkiem pokoleń Polaków, którzy zdołali utrzymać świadomość narodową przez ponad 120 lat zaborów. Kruchą wolność należało jeszcze utrzymać, co udało się nie wszystkim krajom wyzwolonym w 1918 r.

1916

Legia Warszawa

Drużyna Legii Warszawa została założona podczas I Wojny Światowej przez żołnierzy Legionów Polskich w trakcie kampanii na froncie wschodnim w 1916 r. Nowi ochotnicy zgłaszający się do batalionów mieli duże problemy ze sprawnością fizyczną, dowódcy spoglądali więc przychylnym okiem na aktywności sportowe, które miały poprawić kondycję żołnierzy.

Na pomysł sformowania drużyny złożonej z podoficerów był Antoni Poznański, znany z przedwojennych, krakowskich boisk. Wiosną 1916 roku drużynie nadano formalne ramy, wybrano nazwę, barwy, a także powołano pierwszy zarząd i prezesa - chor. Władysława Groele. Pierwszym kapitanem został napastnik Jan Bednarski, najstarszy z podoficerów. Po zakończeniu działań wojennych klub Legii znalazł dom na Łazienkowskiej 3, gdzie ma siedzibę do dzisiaj i gdzie mieści się jej stadion.

1919

Powszechna Kasa Oszczędności

Gromadzenie wszystkich drobnych sum, rozproszonych po całym kraju i nie wyzyskanych dla obrotu pieniężnego oraz zużytkowanie tych kapitałów dla kupna papierów wartościowych emitowanych przez rząd, gminy oraz instytucje kredytu długoterminowego. Organizacja obrotu czekowego i bezgotówkowego, mająca na celu zmniejszenie zapotrzebowania środków płatniczych.

Tak sformułowane zostały cele powołanej w lutym 1919 r. dekretem Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, Pocztowej Kasy Oszczędności, instytucji mającej na celu pomóc młodemu państwu polskiemu w aktywizacji rynku depozytów w Polsce, jako podstawy rozwoju kredytu. Ówczesna PKO to protoplasta PKO Banku Polskiego, największej dzisiaj instytucji bankowej w Polsce.

Od systemu pocztowego do cyfryzacji

W okresie swojej bez mała 100-letniej historii PKO przechodziła różne koleje losu. Na początku istniała jako dodatek do systemu pocztowego, przed II wojną światową była drugim po BGK bankiem w Polsce, w czasie wojny działała pod zarządem niemieckim, w końcu lat 40. formalnie przestała istnieć, ale oddziały pocztowej kasy weszły w skład nowej Powszechnej Kasy Oszczędnościowej. W latach 70. PKO stała się na kilkanaście lat częścią NBP, po 1989 r. systematycznie buduje i wzmacnia pozycję największego banku w naszym kraju z blisko 30-proc. udziałem Skarbu Państwa. Przyszłość banku to cyfryzacja.

Gromadzenie wszystkich drobnych sum, rozproszonych po całym kraju i nie wyzyskanych dla obrotu pieniężnego oraz zużytkowanie tych kapitałów dla kupna papierów wartościowych emitowanych przez rząd, gminy oraz instytucje kredytu długoterminowego. Organizacja obrotu czekowego i bezgotówkowego, mająca na celu zmniejszenie zapotrzebowania środków płatniczych.

Cele PKO z dekretu z roku 1919

Orędownikiem powołania Pocztowej Kasy Oszczędności – tak opisuje historyczne początki banku Wojciech Morawski w „Słowniku historycznym bankowości polskiej do 1939 r.” był pochodzący ze Stanisławowa Hubert Ignacy Linde, organizator polskiej poczty na prośbę Rady Regencyjnej. Linde miał doświadczenie organizatora polskiej poczty w Galicji. Łączenie usług pocztowych z bankowymi miało tradycje w zaborze austriackim. Od 1883 r. w Austro-Węgrzech działała państwowa K.u.k Oesterreichische Postsparkasse, a pierwszy taki bank powstał w Londynie jeszcze w 1861 r. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w listopadzie 1918 r. premier Jędrzej Moraczewski powierzył Lindemu funkcję ministra poczty i telegrafów oraz jednocześnie dyrektora Pocztowej Kasy Oszczędności.

Przełom w 1924 roku

Początki PKO były bardzo skromne. Inflacja, a później nawet hiperinflacja nie sprzyjała oszczędzaniu. ‘W okresie inflacji powojennej dezorganizacja kredytowa nie tylko utrzymuje się, ale czyni dalsze postępy. Banki nie pielęgnują interesu kredytowego, zajmując się spekulacją walutową i akcyjną. Interes wkładowy zanika całkowicie” – wspomina ten okres w polskiej bankowości w „Dziesięcioleciu Polski odrodzonej – 1918-1928” dr Ferdynand Zweig z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Sytuacja zmieniła się wraz z reformą skarbowo-walutową przeprowadzoną przez premiera Władysława Grabskiego w 1924 r. Grabski uważał, że warunkiem odbudowy systemu kredytowego w Polsce, w tym zwłaszcza kredytu długoterminowego, jest stworzenie silnej państwowej instytucji gromadzenia drobnych oszczędności i obrotu czekowego. Odrodzona po wojnie Polska była tymczasem ogołocona z kapitału. Jan St. Lewiński, profesor Wyższej Szkoły Handlowej w Warszawie (dzisiejsza SGH) ocenia w „Dziesięcioleciu”, że do 1926 r. Polska odbudowała zaledwie 9 proc. oszczędności jakie były zgromadzone na polskich ziemiach przed wybuchem I wojny światowej.

Zbieranie oszczędności – to było właśnie zadanie dla PKO. Stabilizacja waluty zachęciła Polaków do oszczędzania. Do końca 1928 r. PKO zebrała już 122,3 mln zł oszczędności, więcej niż wynosił kapitał założycielski powołanego w 1924 r. Banku Polskiego, banku centralnego.

Były okresowe załamania zaufania do oszczędzania, zwłaszcza po dewaluacji złotego wobec dolara w drugiej połowie lat 20. i po wybuchu Wielkiego Kryzysu, ale Pocztowa Kasa Oszczędności wyszła z nich obronną ręką. Pomagały w tym nowe formy lokat (akcja „złote w złocie”), zabezpieczające wkłady przed dewaluacją, a także wprowadzenie książeczek oszczędnościowych. Ponadto PKO, jako instytucja państwowa, wzbudzała w społeczeństwie więcej zaufania niż banki prywatne, z których wiele w Polsce upadło w następstwie kryzysu gospodarczego na początku lat 30.

Rozwój w latach 30.

Bank szybko rozwijał się od połowy lat 30., budował nowe oddziały, miał nowatorskie rozwiązania (m.in. Szkolne Kasy Oszczędności) i pomysły – np. 31 października „Dniem Oszczędności”. W czasach PRL – choć intencje były raczej inne, nie chodziło o zachęcanie Polaków do oszczędzania, ale raczej do nie wydawania pieniędzy - powstało z tego wbite na długie lata w świadomość hasło „Październik miesiącem oszczędzania”. Pod koniec 1938 r. – jak podaje Wojciech Morawski - 3,4 mln Polaków było posiadaczami książeczek PKO. Pocztowa Kasa Oszczędności zgromadziła wkłady w wysokości 1094,0 mln złotych, blisko 30 proc. zebranych w całej polskiej bankowości. Dla porównania – aktywa dzisiejszego PKO BP sięgają mniej więcej 15 proc. sumy bilansowej wszystkich banków w Polsce.

II wojna światowa i czasy powojenne to okres utraty niezależności działania przez PKO. W 1949 r. Pocztowa Kasa Oszczędności została przekształcona, nie do końca formalnie, w Powszechną Kasę Oszczędności. PKO pozostała bankiem dla drobnych depozytariuszy, przestała jednak samodzielnie uczestniczyć w obrocie gospodarczym. Funkcje te przejął NBP, który z kolei stał się częścią Ministerstwa Finansów. Apogeum okresu budowy monobanku w Polsce nastąpiło w 1975 r. kiedy PKO stało się częścią NBP. Widoczną pozostałością tego okresu jest reprezentacyjny, ale świecący na ogół pustkami obszerny oddział PKO BP w gmachu NBP od strony Placu Powstańców Warszawy.

Lider grupy

W 1987 r. PKO wydzielona została ze struktur NBP, zmieniając nazwę na Powszechna Kasa Oszczędności Bank Państwowy. W 2000 r. PKO BP stała się jednoosobową spółką Skarbu Państwa, a w listopadzie 2004 r. zadebiutowała na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. PKO BP jest bankiem uniwersalnym, z systematycznie rozbudowującą się częścią inwestycyjną. Jest liderem grupy, w skład której wchodzą spółki zależne zajmujące się leasingiem, ubezpieczeniami na życie, funduszami emerytalnymi i inwestycyjnymi. Bank PKO BP obsługuje ponad 9 mln klientów, jest liderem rynku kart płatniczych w Polsce oraz bankowości internetowej.

Chcemy budować bank jako silnego gracza w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. To tak jak w przypadku aplikacji, która odnosi sukces, musi się odbyć w ciągu kilku lat przez budowę oddziałów, poszerzanie relacji z klientami, a być może w przyszłości przez podjęcie śmielszych kroków w krajach naszego regionu.

Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP

Przyszłość rozwoju PKO BP to umacnianie pozycji lidera usług bankowych w Polsce. Ma temu służyć coraz szybsza ich cyfryzacja. Następuje transformacja wizerunku PKO z banku tradycyjnego w bank, który ma najlepszą aplikację mobilną w rankingach. W 2018 r. aplikacja PKO BP została uznana za najlepszą na świecie. Dziś jest w zasadzie bankiem w telefonie.

- Gdy popatrzymy do przodu to chcemy budować bank jako silnego gracza w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. To tak jak w przypadku aplikacji, która odnosi sukces, musi się odbyć w ciągu kilku lat przez budowę oddziałów, poszerzanie relacji z klientami, a być może w przyszłości przez podjęcie śmielszych kroków w krajach naszego regionu. Ale to proces, a nie jednorazowa zmiana – powiedział w jednym z ostatnich wywiadów Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP.

1921-30

Pierwsze lata niepodległości to czas unifikowania podzielonego przez lata państwa oraz budowa podstaw gospodarczych. Pomimo przeciwności ekonomicznych – hiperinflacji, a później wysokiego kosztu inwestycji oraz politycznych trudności takich jak wojna celna z Niemcami, udało się w tym czasie zrealizować fundamentalne projekty infrastrukturalne – kolejową magistralę węglową i Port w Gdyni.

1920

Port w Gdyni

Na mocy ustaleń traktatu wersalskiego, Polsce przyznano 10 lutego 1920 roku 140 km wybrzeża. Po przyłączeniu do Polski rozpoczął się okres niebywałego rozwoju Gdyni, która z nadmorskiej wioski stała się portem morskim.

1922

Grupa Azoty

Zakłady Azotowe w Chorzowie zostały przejęte przez Rząd Polski. Na prawach Konwencji Genewskiej Zakłady Azotowe znalazły się na terenie Polski i stanowiły największy zakład przemysłu chemicznego na Śląsku i w kraju.

1922

Fabryka Silników i Traktorów "Ursus"

W1922 r. firma wyprodukowała swój pierwszy traktor URSUS. W ciągu pięciu lat wyprodukowano ok. 100 maszyn z 2-cylindrowym silnikiem naftowym o mocy 25 KM, wzorowanych na amerykańskich modelach „Titan”. W kolejnych latach firma rozszerzyła działalność o produkcję samochodów, a w podwarszawskiej wsi Czechowice (dziś warszawska dzielnica Ursus) powstała Fabryka Samochodów i Fabryka Metalurgiczna.

1923

Władysław Grabski - twórca BGK

DDokładnie 95 lat temu odchodził w niesławie rząd Wincentego Witosa. W grudniu 1923 r. sytuacja gospodarcza odrodzonej Polski była opłakana, budżet był w fatalnym stanie, a rząd posunął się nawet do wydania decyzji o strzelaniu do protestujących robotników. To wszystko sprawiało, że misję nowego premiera, Władysława Grabskiego, uznawano za samobójczą.

Niepodległa Polska była dotkliwie podzielona, ale nie brakowało jej zdolnych mężów stanu. Jednym z nich był urodzony w 1874 r. Władysław Grabski, ekonomista po paryskim uniwersytecie oraz polityk z doświadczeniem poselskim w rosyjskiej Dumie. To on jako pierwszy, będąc członkiem polskiej delegacji na konferencję pokojową w 1919 r., oszacował wartość naszych strat wojennych względem Niemiec na 20 mld marek.

Po powrocie do Polski był ministrem skarbu w kilku rządach, przez dwa miesiące pełnił nawet urząd premiera. Dał się poznać jako sprawny administrator, zwolennik głębokiej reformy systemu ekonomicznego państwa. Nigdy jednak nie miał takiej władzy, aby swoje plany wprowadzić w życie.

Dlatego właśnie po desygnowaniu na stanowisko premiera, wygłosił 20 grudnia 1923 r. w Sejmie expose, w którym zdecydowanie żądał udzielenia Radzie Ministrów możliwości wydawania dekretów z mocą ustawy. Otrzymał ją, ale na pół, a nie cały rok, czego oczekiwał. To oznaczało, że reformę fiskalną i walutową musi przeprowadzić równocześnie w ciągu sześciu miesięcy, co byłoby precedensem w nowoczesnej historii gospodarki.

Pierwszym etapem reformy było ustabilizowanie kursu waluty i zdławienie hiperinflacji, czemu posłużyła interwencja w wysokości 2,5 mln dolarów w styczniu 1924 r. Efektem tego była stabilizacja kursu marki polskiej na poziomie 9 mln za 1 dolara oraz wzrost zaufania obywateli do państwa – zaczęli oni odsprzedawać Polskiej Krajowej Kasie Pożyczkowej (PKKP) swe oszczędności w obcych walutach, co pozwoliło na powiększenie zasobów dewizowych. Rozpoczęto także prace nad wprowadzeniem nowej waluty – w styczniu 1924 r. powołano komitet organizacyjny spółki akcyjnej Bank Polski (instytucji, która zgodnie z ustawą z 1919 r. miała być polskim bankiem centralnym i emitentem pieniądza), a 31 marca 1924 r. rozpoczęła się subskrypcja akcji tego podmiotu. Instytucja rozpoczęła działalność 28 kwietnia 1924 r. Tego samego dnia rozpoczęła się emisja nowej waluty.

Premier Władysław Grabski opowiadał się za ograniczaniem obecności państwa w gospodarce, ale jednocześnie wspierał rozwój narodowej bankowości. W maju 1924 r. utworzył Bank Gospodarstwa Krajowego w wyniku połączenia Polskiego Banku Krajowego, Państwowego Banku Odbudowy i Zakładu Kredytowego Miast Małopolskich.

Sukcesy polityki gospodarczej Grabskiego były widoczne już w pół roku po objęciu przez niego władzy i rozpoczęciu reform. Niestety, lato 1924 r. było nieurodzajne, co skutkowało importem żywności i osłabieniem złotego, a rozpolitykowany Sejm zwiększał wydatki by skonsumować szybką poprawę sytuacji fiskalnej. Do tego, w kolejnym roku ściągalność podatków była niezadowalająca i budżet państwa musiał być ratowany zagranicznymi kredytami. W drugiej połowie 1925 r. Niemcy (do których trafiało 43% polskiego eksportu) zakazały sprowadzania towarów z Polski.

Władysław Grabski podał swój gabinet do dymisji 13 listopada 1925 r. Uważał, że za niepowodzenia odpowiadały złe decyzje Sejmu, niechęć Banku Polskiego do interwencji rynkowych i organizacja przedsiębiorców Lewiatan, którzy kosztami reform obciążali robotników.

W kolejnych latach Grabski był rektorem SGGW oraz publicystą. Zmarł na raka jamy brzusznej 1 marca 1938 w Warszawie. Żałobną mszę odprawił kardynał arcybiskup Aleksander Kakowski w warszawskiej katedrze św. Jana. Premiera pochowano 4 marca w grobowcu na Powązkach.

Krytykowany podczas sprawowania rządów, stał się pod koniec życia cenionym krytykiem i publicystą. Do pomysłu desygnowania go na premiera wracano kilkakrotnie, ale jego zdecydowane reformy i ich oddźwięk społeczny nie był dobrze wspominany. Jednak to dzięki niemu już kilka lat później możliwe były śmiałe inwestycje takie jak COP i największy na Bałtyku port.

1924

BGK – bank kredytów mieszkaniowych

Jednym z największych wyzwań II RP była bezdomność. Nawet z pozoru bogata Warszawa jeszcze w 1933 r. zmagała się z problemem aż 40 tysięcy mieszkańców pozbawionych dachu nad głową. Znalezienie recepty było jednym z zadań Banku Gospodarstwa Krajowego.

Problem bezdomności wynikał między innymi z ogromu zniszczeń wojny światowej i wcześniejszych zaniedbań, jakie miały miejsce na terytorium odrodzonego państwa. Obliczono, że podczas działań wojennych w całym kraju zniszczeniu uległo niemal 1 800 budynków mieszkalnych. Głód mieszkaniowy społeczeństwa ekonomicznie zniszczonego skutkami wojny oraz kryzysem finansowym z lat dwudziestych nie mógł być rozwiązany tylko przy pomocy oddolnej inicjatywy społecznej w rodzaju spółdzielni mieszkaniowych. Obowiązek rozwiązania tego problemu wzięło na siebie państwo, a Bank Gospodarstwa Krajowego jako instytucja obsługująca państwowe fundusze, był niemal jedynym źródłem dopływu kapitału na rynek budownictwa mieszkaniowego.

Kredytowanie rynku prowadzono na podstawie rozporządzenia Prezydenta RP o rozbudowie miast z 22 kwietnia 1927 r. Na jego mocy powstał Państwowy Fundusz Budowlany (prowadzony przez BGK) finansujący budownictwo również ze środków własnych. Kredyty te były drugą co do wielkości po finansowaniu instytucji i przedsiębiorstw państwowych sferą kredytowej aktywności banku i traktowano je jako jedno z narzędzi pobudzania koniunktury gospodarczej. Działalność ta faworyzować miała powstawanie mieszkań małych, za które uznawano te nieprzekraczające trzech pokojów z kuchnią.

Co ciekawe, już wkrótce po powstaniu banku, w 1924 r., zorganizowano Oddział Budowlany, przekształcony wkrótce w Wydział Kredytów Budowlanych, a następnie Departament Kredytów Budowlanych Zakładu Centralnego. Poza udzielaniem kredytów prowadził on także własne studia oraz analizy rynku.

Źródła finansowania

Ogólnokrajowa skala problemu bezdomności sprawiła, że już w pierwszych latach funkcjonowania we wszystkich oddziałach Banku Gospodarstwa Krajowego zaczęły powstawać referaty budowlane, których prace koordynowała komórka w centrali. Finansowanie budownictwa odbywało się poprzez obsługę utworzonego w 1925 r. Funduszu Rozbudowy Miast (zlikwidowany w 1936 r.), skupiającego całość środków państwa przeznaczonych na ten cel. Poszczególne miasta otrzymywały kontyngenty, zależne od wysokości pobieranych podatków od lokali i od niezabudowanych placów. Miasta poprzez Komitety Rozbudowy Miast składały w Banku Gospodarstwa Krajowego wnioski o sfinansowanie określonych inwestycji z pożyczek utworzonego w 1925 r. Państwowego Funduszu Budowlanego, którego administratorem był również BGK. Ta ścieżka ograniczała się do automatycznej realizacji złożonych wniosków. Środki na działalność Funduszu pochodziły bądź z ministerstw, bądź z funduszy celowych, np. utworzonego w 1925 r. Funduszu Gospodarczego zlikwidowanego w 1934 r. i również administrowanego przez BGK. Od 1935 r. kredytów budowlanych BGK udzielał również z lokat utworzonego w 1933 r. Funduszu Pracy, połączonego w 1935 r. z Funduszem Pomocy Bezrobotnym.

W 1931 r. ze względu na trudną sytuację państwowego budżetu, środki przeznaczone na obsługiwany przez Bank Gospodarstwa Krajowego Państwowy Fundusz Budowlany były w 1931 r. na poziomie 40% tych z roku poprzedniego. Zapotrzebowanie kredytowe realizowane w ramach rządowego kontyngentu budowlanego wynosiło około 29 mln zł i przeznaczone było głównie na wykończenie rozpoczętych wcześniej inwestycji. O ile w 1930 r. podstawowym źródłem finansowania prowadzonej przez BGK akcji kredytowo-budowlanej były dotacje Skarbu Państwu, o tyle w roku 1931 środki te pochodziły głównie ze sprzedaży zakładom ubezpieczeń społecznych oraz innym instytucjom o charakterze prawno-publicznym papierów wartościowych banku, pochodzących z konwersji gotówkowych kredytów budowlanych. Uzyskane w ten sposób środki przeznaczano na finansowanie konkretnych inwestycji budowlanych, wskazanych przez nabywców papierów. Kredyty na cele budowlane BGK udzielał według następującej hierarchii: gminne inwestycje budowlane, spółdzielnie i zakłady ubezpieczeń społecznych, na końcu osoby prywatne. Budownictwo Bank Gospodarstwa Krajowego finansował również ze środków własnych, czasami łącząc obie formy. Wysokość i hierarchia udzielanych kredytów zmieniała się w zależności od sytuacji państwa, środków budżetowych i własnych jakie BGK miał do dyspozycji oraz ogólnej sytuacji gospodarczej. Przykładowo w 1938 r. proporcje w przypadku udzielonych przez BGK kredytów budowlanych wyglądały następująco: 44,3 proc. - osoby prywatne, 33 proc. - spółdzielnie, 13,1 proc. - instytucje społeczne, 7,9 proc. - gminy, zaś pozostała część instytucje państwowe.

Drewniane domy

Inną akcją budowlaną, w realizacji której w 1931 r. brał udział BGK, był rozpoczęty w połowie roku z inicjatywy Ministerstwa Skarbu eksperymentalny rządowy program budowy w Warszawie, Łodzi i Zagłębiu Dąbrowskim drewnianych domów z dwoma tysiącami jednopokojowych mieszkań. W stolicy miało ich powstać 1440, w Łodzi 192 i 300 w Zagłębiu. Program, na realizację którego przeznaczono ok. 4,5 mln zł., był nie tylko elementem walki z bezdomnością, lecz również przyczynić się miał do spadku bezrobocia w ciężkich latach kryzysu. Wybór drewna jako materiału budowlanego związany był z nadmiernymi zapasami zgromadzonymi przez lasy państwowe, pierwotnie przeznaczonymi na eksport, który załamał się ze względu na niekorzystną koniunkturę. Mechanizm finansowania polegał na udzielaniu samorządom przez Dyrekcję Lasów Państwowych kredytu towarowego, samorząd zaciągał następnie kredyt gotówkowy, a po rozpoczęciu inwestycji ze środków Państwowego Funduszu Budowlanego udzielano kredytu w wysokości do 30 proc. kosztów całej inwestycji.

Obligacje budowlane

Inną formą kredytowania przez Bank Gospodarstwa Krajowego budownictwa była emisja obligacji budowlanych. Emitowano je na podstawie długoterminowych kredytów udzielanych na konwersje krótkoterminowych kredytów budowlanych pod warunkiem przekraczania przez kredyt krótkoterminowy połowy wartości nieruchomości, na którą został zaciągnięty. W takim przypadku krótkoterminowy kredyt budowlany konwertowano na kredyt długoterminowy w listach zastawnych do wysokości 50% wartości nieruchomości, a pozostała sumę na długoterminowy kredyt w obligacjach budowlanych. Pierwsza emisja takich obligacji o wartości nominalnej 191 tys. zł. miała miejsce w 1928 r. W latach 1932-1935 roczna wartość emisji wynosiła ponad 31 mln zł, a w latach 1936-1938 odpowiednio ponad 66, 72 i 74 mln zł. Tak wysoki wskaźnik związany był z inwestycjami mieszkaniowymi na terenach Centralnego Okręgu Przemysłowego, gdzie z kredytów udzielonych przez BGK powstało 8546 izb mieszkalnych.

Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa

W międzywojennej Warszawie w budowie małych, robotniczych osiedli z mieszkaniami na wynajem lub sprzedaż, zwanych wtedy koloniami, specjalizowała się m.in. jedna z najstarszych spółdzielni, jaką była Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Założona na Żoliborzu w 1921 r. z inicjatywy Polskiej Partii Socjalistycznej oraz Związku Rewizyjnego Spółdzielni Robotniczych, w styczniu 1927 r. oddała do użytku swój pierwszy budynek mieszkalny przy pl. Wilsona (w latach 1921-1923 r. pl. Żeromskiego). Statutowym celem spółdzielni było „dostarczanie członkom do użytkowania tanich, zdrowych i odpowiednio urządzonych mieszkań drogą samopomocy zbiorowej oraz przy poparciu instytucji państwowych, komunalnych i społecznych”. Wraz z I kolonią przy pl. Wilsona wybudowano Dom Społeczny z przedszkolem, świetlicą i bursą dla młodych robotników. W 1933 r. na V kolonii w budynku starej kotłowni przy ul. Suzina powstał gmach teatru im. S. Żeromskiego społecznie kierowany przez jedną z najwybitniejszych aktorek teatralnych tego okresu Irenę Solską, a od 1934 r. w budynku teatru otwarto kino „Żoliborz” (powojenna „Tęcza”). Specjalnego kredytu na przebudowę starej kotłowni na salę teatralną z ruchomymi podestami i sceną udzielił Bank Gospodarstwa Krajowego. Do wybuchu wojny na Żoliborzu WSM wybudowała dziewięć kolonii mieszkaniowych, a licząc z osiedlem na Rakowcu przy ul. Pruszkowskiej oraz osiedlu na Kole, dwadzieścia cztery budynki zamieszkałe przez 5396 osób. Budowa kolonii finansowana była z kredytów udzielanych głównie przez BGK, Komitet Rozbudowy m.st. Warszawy oraz Towarzystwo Osiedli Robotniczych, powołanej w 1934 r. przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów spółki z o.o., w której BGK, obok obsługiwanego przez bank od 1936 r. Funduszu Pracy (utworzony w 1933 r., w 1935 r. połączony z Funduszem Pomocy Bezrobotnym), ZUS i Dyrekcji Lasów Państwowych, był jednym z udziałowców. Celem TOR była budowa i eksploatacja mieszkań, przeznaczonych dla pracowników o średnim i niższym uposażeniu, ze szczególnym uwzględnieniem robotników. Do wybuchu wojny pod egidą TOR wybudowano w całym kraju ok. 9 tys. mieszkań.

Osiedle na Kole

Największym warszawskim osiedlem mieszkaniowym TOR, którego budowa rozpoczęła się w 1935 r., był zespół 20 dwupiętrowych budynków stojących na terenie wyznaczonym ulicami Dalibora, Dobrogniewa, Długomiła i Bolecha. Z założenia miało być osiedlem wzorcowym, z własną przychodnią lekarską, przedszkolem, biblioteką, czytelnią, świetlicą, salą zebrań i odczytów. Mieszkania mogli otrzymać robotnicy z rodzinami, których miesięczne dochody mieściły się w przedziale 100-250 zł oraz pracowali nie dalej niż 3 km od inwestycji. Miesięczny czynsz wynosił ok. 20 zł. Osiedle Żeromskiego powstało w bezpośrednim sąsiedztwie zespołu dwudziestu domów jednorodzinnych, sześciu bliźniaków i dwóch szeregowców, składających się na otwartą 10 maja 1935 r. i trwającą do września wystawę budowlano-mieszkaniową, której organizatorem był Bank Gospodarstwa Krajowego We wstępie do katalogu wystawy ówczesny prezes BGK generał Roman Górecki napisał, „że jednym ze statutowych zadań Banku Gospodarstwa Krajowego jest popieranie budownictwa mieszkaniowego”. Wszystkie domy były kompletnie wykończone i wyposażone według najlepszych ówcześnie wzorów sztuki użytkowej. Całość tworzyła prostokąt, którego jeden z dłuższych boków równoległy był do ul. Obozowej.

Osiedle powstało na podstawie projektów tanich domów typowych, znajdujących się w katalogu wydanym w 1934 r. przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Same projekty były efektem kilku konkursów architektonicznych. Obiekty zbudowane w 1935 r. projektowali Stanisław i Barbara Brukalscy, Piotr Kwiek, Tadeusz Sieczkowski czy Wacław Tomaszewski. Po zamknięciu wystawy, którą odwiedzili m.in. prezydent Ignacy Mościcki i premier Aleksander Prystor, do gotowych domów wprowadzili się pierwsi lokatorzy. Wystawa na Kole była trzecią z kolei i jednocześnie największą tego typu wystawą mieszkaniową w Warszawie. O ile pierwsza ograniczała się jedynie do projektów domów mieszkalnych, to efektem drugiej, otwartej w 1932 r. na Bielanach, było 20 całkowicie wykończonych domków jednorodzinnych, zbudowanych przez Towarzystwo Reformy Mieszkaniowej przy wsparciu banku. Na terenie otoczonym ulicami Cegłowską, Grębałowską, Karską i Twardowską stanęło 21 prostych, drewnianych domów, zaprojektowanych przez najlepszych polskich architektów, m.in. inżynierów Lacherta i Szanajcy. Koszt takiego domu wraz z działką, w zależności od powierzchni, wynosił od 8,5 do 18 tys. zł. (od 15 do 45 średnich pensji urzędniczych). Wystawa, której BGK wraz z Polskim Towarzystwem Reformy Mieszkaniowej i Związkiem Miast Polskich był organizatorem, była częścią krajowej akcji „Tani Dom Własny”, której celem było ożywienie budownictwa jednorodzinnego. Po zakończeniu wystawy domy zostały sprzedane indywidualnym nabywcom. Obydwa osiedla na Kole liczyły ok. 4,5 tys. mieszkańców.

Nieszczęśliwa Zdobycz Robotnicza

Inną warszawską inwestycją mieszkaniową kredytowaną przez BGK była kolonia Zdobycz Robotnicza na Starych Bielanach, wybudowana w latach 1926-1932 przez związaną z PPS spółdzielnię o tej samie co kolonia nazwie. Domy zaprojektowane przez J. Dzierżawskiego stanęły na placu Konfederacji oraz ulicach Schroegera, Przybyszewskiego, Chełmżyńskiej, Kleczewskiej i Lipińskiej. Spółdzielnia kredyty na budowę zaciągała bezpośrednio w banku oraz za pośrednictwem Związku Spółdzielni Spożywców RP. Osiedle w założeniach jego twórców miało być wzorem dla innych. Niestety, w 1932 r. na wniosek Związku Spółdzielni Spożywców RP, jednego z wierzycieli Zdobyczy Robotniczej, spółdzielnia zbankrutowała i została rozwiązana. Budynki osiedla sąd nakazał zlicytować, a mieszkańców eksmitować. Likwidator spółdzielni cenę mieszkań oszacował maksymalnie i wyznaczył spółdzielcom czynsz, według nich nierealny do zapłaty. Spółdzielcy, którzy w budowę osiedla wnieśli również wkład pracy własnych rąk, od decyzji sądu zaczęli się w pojedynczych procesach odwoływać. Sprawę nagłośniła prasa. We wrześniu 1934 r., nie czekając na prawomocne wyroki ostatecznej instancji oraz zakończenie części procesów, likwidatorzy spółdzielni rozpoczęli licytację budynków. W wyniku wspomnianego wyżej przeszacowania ich ceny, w pierwszym terminie do licytacji nikt nie przystąpił. W drugiej licytacji kwotę obniżono o 60%. Gazeta „Nowiny Codzienne” z 4 września 1934 r. w artykule „Zdobycz Robotnicza na licytacji” w dramatycznym tonie informowała, że „sprawa domów Zdobyczy Robotniczej na Żoliborzu nie schodzi ze szpalt prasy. Kilkudziesięciu rodzinom grozi wyrzucenie na bruk. Centrala Banku Gospodarstwa Krajowego w wyniku odbytych licytacyj nieruchomości spółdzielni mieszkaniowej „Zdobycz Robotnicza", przejęła już część kolonji mieszkaniowej, składającej się z 6 budynków. Domy te oszacowane były przez komornika na miljon złotych. Spowodu niespłaconych kredytów budowlanych przejść ma na własność BGK. Ciekawe więc jest, czy nowy gospodarz Zdobyczy Robotniczej również będzie dążył do eksmisji nieszczęśliwych ludzi, którzy chcieli i chcą płacić, ale niedrogo, za zamieszkiwanie w budynkach, wybudowanych własnemi rękami”. Wobec braku informacji na temat dalszych losów mieszkańców osiedla można przypuszczać, że po przejęciu osiedla BGK zarządzał nim poprzez swoich przedstawicieli i do drastycznych rozwiązań w postaci eksmisji nie doszło. Nie po raz pierwszy bowiem w działalności okazało się, zgodnie ze słowami prezesa Romana Góreckiego, że „pojęcie zysku w BGK nie może być identyczne z pojęciem zysku w innej instytucji finansowej, bo BGK nie jest instytucją, która by pracowała na zysk”, że interes społeczny okazał się ważniejszy aniżeli ekonomiczny rachunek.

Żoliborz Oficerski

BGK obsługiwał również utworzony w 1927 r. przy Ministerstwie Spraw Wojskowych Fundusz Kwaterunku Wojskowego, powołanego w celu finansowania budowy domów mieszkalnych dla oficerów i żonatych podoficerów zawodowych. Na mocy ustawy z 23 marca 1929 r. na cele funduszu miały być przekazane państwowe grunty, a na powstałych na tych terenach nieruchomościach ustanowiona miała zostać na rzecz BGK hipoteka, dodatkowo zabezpieczająca kredyt. Inwestycje budowlane realizowano w ponad 50 miastach, z których najsłynniejsze powstały w Warszawie. Jedną z nich była kontynuacja rozpoczętej w 1922 r. budowy osiedla mieszkaniowego Żoliborz Oficerski. Architektura kompleksu, położonego między Wisłą a ulicami Felińskiego, Krasińskiego, gen. Zajączka i Pl. Inwalidów, nawiązywała do stylu dworkowego oraz koncepcji miasta-ogrodu. Architekci, w tym projektant siedziby centrali BGK Rudolf Świerczyński, starali się odtworzyć zabudowę i rozkład ulic z XVIII w. Na osiedlu mieszkali m.in. generałowie Władysław Bortnowski, Józef Haller, Marian Kukiel, Aleksander Litwinowski, Lucjan Żeligowski czy prezes BGK gen. Roman Górecki oraz płk Stefan Rowecki. Na ulicy Czarnieckiego 55 miał zamieszkać Józef Piłsudski, ale daleki numer na liście oczekujących na przydział mieszkania (256) spowodował w rezultacie, że marszałek przeprowadził się do Sulejówka.

Dom bez kantów

Poza osiedlem na Żoliborzu pozostałe inwestycje budowlane ze środków Funduszu Kwaterunku Wojskowego realizowane były jako pojedyncze budynki. Najsłynniejszym z nich była sama siedziba funduszu z wydzieloną częścią mieszkaniową przy Krakowskim Przedmieściu 11, zwana popularnie „Domem bez Kantów”. Nazwa ta miała swoje źródło w anegdocie o Józefie Piłsudskim, który informację o planowanej w 1933 r. budowie skomentował „tylko bez kantów!”, co architekt Czesław Przybylski potraktował podobno dosłownie, projektując zaokrąglone naroża budynku. Inną warszawską inwestycją budowlaną funduszu, drugą co do wielkości, był Szpital Okręgowy im. Józefa Piłsudskiego przy Al. Jerozolimskich 218, którego budowę rozpoczętą w 1936 r. i ukończono po roku 1945. W roku 1929 ze środków funduszu wybudowane też zostały na warszawskiej Pradze dwa Domy Oficerskie przy ul. Ratuszowej 15 i 17/19.

Komisja Rozbudowy Miast

W 1938 r. minister skarbu powołał jako organ opiniodawczy w zakresie polityki popierania budownictwa mieszkaniowego Komisję Rozbudowy Miast, w skład której wchodzili przedstawiciele miast oraz przedstawiciele spółdzielczości mieszkaniowej. Pracom komisji przewodniczył prezes BGK. Przykładowe warszawskie inwestycje mieszkaniowe, w których finansowaniu udział brał bank, pokazują skalę zaangażowania banku w rozwój tej sfery gospodarki. Biorąc nawet pod uwagę fakt, że ze względu na status stolicy Warszawa w tego typu inwestycjach była uprzywilejowana, to nie można zapominać, że zasięg polityki kredytowej BGK w przypadku budownictwa mieszkaniowego miał wymiar ogólnokrajowy. BGK w tej sferze był niekwestionowanym potentatem.

1926

Śmigła od Szomańskiego

Myśl techniczna konstruktora śmigieł, Włodzimierza Szomańskiego, miała odejść do lamusa wraz z nadejściem ery odrzutowców. Okazuje się jednak, że jego rozwiązania do dziś są stosowane w lotnictwie i energetyce wiatrowej!

Nie sposób wyobrazić sobie w II RP rozwoju polskiego lotnictwa bez drewnianych śmigieł projektowanych i produkowanych przez spółkę kawalerzysty Włodzimierza Szomańskiego. Ten urodzony w 1884 r. przedsiębiorca założył w 1924 r. małą spółkę Fabryka Śmigieł, Wyrobów Drzewnych i Metalowych „Integrale Chauviere” W. Szomański i S-ka zwaną popularnie Śmigłówką z siedzibą przy ul. Kamedułów 71 (obecnie ul. Gwiaździsta) na warszawskim Żoliborzu. Od początku swojego istnienia specjalnością Śmigłówki były drewniane śmigła samolotowe, w produkcji których nie miała sobie w kraju równych, a jej produkty nie ustępowały w niczym najwyższym światowym standardom. Według powojennych opowieści starych pracowników w zakładach przy Kamedulskiej zatrudniony był Chińczyk, który pokrywane laką śmigła wygładzał swoimi dłońmi. Jego pot w połączeniu z laką nadawać miał płatom produkowanych przez Szomańskiego idealną gładź. Chińską lakę i jej odmianę z Indochin spółka miała też w swojej ofercie sprzedaży. Mówiło się przed wojną, że firma, a właściwie jej pracownicy, są w stanie wystrugać z drewna niemal wszystko, nie tylko wymagające niesłychanej precyzji samolotowe śmigła. Z tego co udało się odnaleźć wiemy, że spółka produkowała również m.in. drewniane okna, przyrządy gimnastyczne, kajaki turystyczne i kadłuby żaglówek, o czym dowcipnie informowała reklama firmy z 1934 r., oferując wędrowne kajaki jako antidotum na problemy komunikacyjne stolicy oraz jako produkcję uboczną trumny.

Śmigłówka ze względu na charakter produkcji niemal od początku znalazła się w orbicie zainteresowań państwa i już w 1926 r. znalazła się na liście koncernu BGK, poprzez nabycie przez bank jej udziałów Według prognoz z rocznego sprawozdania BGK za 1928 r. osiągnęła dobre wyniki finansowe, ale „ze względu na specjalny rodzaj swej głównej produkcji, a mianowicie śmigieł do samolotów, których zbyt w kraju jest dotychczas bardzo niewielki, nie rokuje na najbliższy czas większego rozwoju, o ile nie powiedzie się jej zdobycie rynków zagranicznych lub przestawienie swej wytwórczości w wyższej niż dotąd mierze na wyroby posiadające dostateczny zbyt”. W 1932 r. BGK swoje udziały w Śmigłówce odsprzedał, co wobec braku komentarza w rocznym sprawozdaniu BGK oraz z informacji o spółce z lat późniejszych oznaczało, że doskonale dawała sobie na rynku radę.

Początek wojskowych zamówień na samolotowe śmigła od Szomańskiego to zakup przez Polskę w 1926 r. 250 egzemplarzy francuskiego myśliwca dwupłatowego SPAD 61C1 oraz licencji na ich produkcję, zmodernizowaną w Państwowych Zakładach Lotniczych (PZL). Wobec wad konstrukcyjnych francuskiego myśliwca oraz nieudanych prób licencyjnej modernizacji, w Podlaskiej Wytworni Samolotów ruszyłą produkcja prototypów myśliwców Avia BH-33 (PWS-A) i PWS-10, zaprojektowanych w PZL. Następnie w lubelskich Zakładach Mechanicznych Plage i Laśkiewicz ruszyła produkcja prototypowych, dwusilnikowych hydroplanów torpedowych R-XX, rozpoznawczych R-XXA oraz bombowców R-XXB, z których po upadku w 1936 r. zakładów Plage i Laśkiewicz powstała w ich miejsce Lubelska Wytwórnia Samolotów kontynuowała projekt kilku odmian hydroplanu torpedowego Lublin R-XXA jako LWS-1 (również w wersji kołowej) oraz pod nazwą LWS Czapla samolotu łącznikowo-obserwacyjnego RWD-14. Kolejne modele samolotów ze śmigłami od Szomańskiego to począwszy od 1927 r. większość modeli RWD z Doświadczalnych Zakładów Lotniczych, eksportowej wersji dla Rumunii myśliwca PZL P.11 wchodzącego w skład Brygady Pościgowej i Lotnictwa Armijnego, niektóre modele podstawowego dla polskiego lotnictwa lekkiego bombowca PZL.23 Karaś, oraz prototypowego myśliwca pościgowego PZL 38 Wilk, który wzbudził duże zainteresowanie na Międzynarodowym Salonie Lotniczym w Paryżu w 1938 r.

Koniec lat 30. to jednocześnie koniec drewnianych konstrukcji śmigieł, które w najnowocześniejszych konstrukcjach samolotowych w zasadzie się już nie pojawiały. Ale do tego czasu produkty Szomańskiego należały do najlepszych, czego dowodem jest chociażby skala ich zastosowania w krajowym przemyśle lotniczym oraz nagrody na krajowych wystawach, jak chociażby na warszawskiej Wystawie Przemysłu Metalowego i Elektrotechnicznego w listopadzie 1936 r. Sam Włodzimierz Szomański traktowany był w dziedzinie konstrukcji śmigieł jako autorytet, a dla każdego nowego projektu samolotu Instytut Techniki Lotniczej śmigła i fachowe ekspertyzy zamawiał w firmie Szomańskiego. Był też autorem wydanego w latach 30. poradnika „Projektowanie i wykonawstwo śmigieł drewnianych”, z którego do dziś korzystają pasjonaci drewnianych miniatur samolotów oraz konstruktorzy elektrowni wiatrowych.

W niniejszej serii artykułów przedstawiamy rolę wehikułu inwestycyjnego BGK w rozwoju odrodzonej Rzeczypospolitej. Za tydzień poznają Państwo pionierów produkcji akumulatorów z Białej.

1927

Prudential

Prudential, czyli przezorny

Historia potrafi pozytywnie zaskakiwać, nagradzając uczciwość i wytrwałość. Tak właśnie było w przypadku polskiego oddziału brytyjskiego ubezpieczyciela Prudential.

LEPSZE I GORSZE CZASY: Budynek Prudentialu przetrwał zarówno wojenną pożogę, jak i niełatwe czasy PRL. W III RP długo czekał na przywrócenie dawnego blasku, powoli popadając w ruinę. Na szczęście dziś wraca do dawnej formy, którą najstarsi warszawiacy pamiętają z czasów przedwojennych. Fot. Bibilioteka Narodowa Podwaliną rynku ubezpieczeniowego w Polsce był nałożony przez Prusy w 1803 r. „obowiązek ubezpieczenia od ognia oraz szkód wynikających z prowadzenia gospodarki”.

Regulacje takie wprowadziły w kolejnych latach także inne państwa zaborcze. Utrzymano je też w niepodległej Rzeczypospolitej po 1918 r. Ubezpieczeniami tego typu zajmował się państwowy Powszechny Zakład Ubezpieczeń Wzajemnych. Dobrowolne polisy na życie lub od odpowiedzialności cywilnej zakładano w instytucjach prywatnych, ogólnopolskich i regionalnych, o kapitale krajowym, jak i zagranicznym.

Pamięć w polisach...

Najbardziej znanym ubezpieczycielem był Prudential, a dokładnie Prudential Assurance Company Limited z Londynu, posiadający od 1927 r. pakiet kontrolny siostrzanej spółki o odwołującej się do brytyjskiego odpowiednika nazwie „Przezorność”. Co ciekawe, w zakresie polis na życie obie firmy działały krótko. Pierwsza oferowała je od 1 stycznia 1933 r. do 31 grudnia 1936 r., kiedy to również druga wycofała je z oferty. Już następnego dnia zarządzanie wydanymi polisami zostało połączone. W dniu wybuchu II wojny światowej obowiązywały 4623 polisy wystawione przez ubezpieczyciela. Sama spółka została zlikwidowana przez Niemców, a jej struktura wcielona do nazistowskiego Aschener Feuerversicherungsgesellschaft.

Taki los spotkał także pozostałe instytucje finansowe z terenu II RP, nawet włoską spółkę Generali, którą przejął niemiecki Allianz. Dokumentacja polis, podobnie jak objęty opieką majątek, często ginęły w ogniu wojennych pożarów, bywały także planowo niszczone przez okupanta. Jednak w przypadku firmy Prudential zbawienne dla ubezpieczonych oraz ich potomków okazały się archiwa londyńskiej centrali spółki. Na ich podstawie wciąż wypłacane są zobowiązania wynikające z treści polis. Od lat 50. zrealizowano w ten sposób prawie połowę należności. Ponowne wejście ubezpieczyciela do Polski zostało połączone z kampanią reklamową, w której spadkobiercy przedwojennych ubezpieczonych opowiadali o swoich doświadczeniach z odkryciem polisy i wypłatą świadczeń. Dla wielu był to niejako prezent od nieżyjących przodków otrzymany po latach.

...i w kamieniach

Pamięć o firmie nieobecnej w Polsce przez 75 lat zachowała się w nazwie budynku — pierwszego w stolicy wysokościowca, wybudowanego w latach 1931-33 przy placu Napoleona, obecnie placu Powstańców Warszawy. Prudential był symbolem nowoczesnej stolicy. Mieściłluksusowe apartamenty, biura ubezpieczyciela oraz mniejszych firm, a także elektrownię działającą na potrzeby gmachu. Budynek zaprojektował Marcin Weinfeld, zaś stalową konstrukcję spawaną ustawioną na żelbetowych fundamentach biurowca zaprojektowali Stefan Bryła i Wenczesław Poniż. Stanowiła nie tylko symbol oporu, ale też cierpień stolicy. Podczas powstania warszawskiego została trafiona przez Niemców ponad 1000 razy, w tym potężnym pociskiem o masie 2 ton z samobieżnego działa kalibru 600 mm, co znacząco odchyliło ją od pionu. Budynek został po wojnie znacjonalizowany, a po odbudowie w latach 1951-53 mieścił Hotel Warszawa, którego fasadzie nadano socrealistyczną formę. Warszawiacy wciąż jednak nazywali i nazywają go Prudentialem.

1928

Polskie Linie Lotnicze LOT

LOT to dziś jeden z najstarszych przewoźników lotniczych świata. Gdy w innych krajach dopiero eksperymentowano z transportem lotniczym osób, woził już pasażerów na regularnych liniach

To ogromny zaszczyt, ale też zobowiązanie, pracować dla polskiej linii lotniczej, która ma za sobą piękną przeszłość, a przed sobą — wiele na to wskazuje — świetlaną przyszłość. Piękna tradycja zobowiązuje. LOT jest dziś jedną z firm z największym doświadczeniem wśród europejskich linii lotniczych. Z satysfakcją mogę też powiedzieć, że jesteśmy dziś jednym z najszybciej rozwijających się przewoźników w Europie.

Rafał Milczarski

29 grudnia 1928 r. decyzją ówczesnego Ministerstwa Komunikacji powołano do życia państwowo-samorządową spółkę o nazwie Linje Lotnicze LOT, rok później wzbogaconą o słowo Polskie. Przewoźnik rozpoczął działalność na początku stycznia 1929 r. Dziś firma nawiązuje do dawnych tradycji i bierze nowy, rozwojowy oddech. Pierwszą regularną polską linią lotniczą była powstała w 1922 r. spółka Polska Linia Lotnicza Aerolloyd, przemianowana trzy lata później na Polską Linię Lotniczą „Aerolot”. Pod względem finansowym oparta była na kapitale niemieckim. Bazą firmy było lotnisko we Wrzeszczu, w ówczesnym Wolnym Mieście Gdańsku. Pierwsze stałe połączenia lotnicze łączyły Gdańsk z Warszawą i Lwowem. „Już w 1922 r., a więc w czasie gdy szereg państw europejskich nie posiadał regularnej komunikacji powietrznej, a szereg innych eksperymentował w tej dziedzinie, gdy nawet przodujące w zakresie zdobyczy techniki Stany Zjednoczone A.P. ograniczały się do okolicznościowych lotów, otwarto u nas regularną komunikację lotniczą na przestrzeniach Warszawa — Lwów i Warszawa — Gdańsk, łącząc w ten sposób południowo-wschodnie Kresy z Bałtykiem” — napisał Aleksander Wygard, dyrektor Polskiej Linii Lotniczej „Aerolot”, w wydanym w 1928 r. „Dziesięcioleciu Polski Odrodzonej 1918-28”.

Flota LOT na przestrzeni lat

Rafał Milczarski: LOT wielkimi krokami zbliża się do swoich 90. urodzin

To ogromny zaszczyt, ale też zobowiązanie, pracować dla polskiej linii lotniczej, która ma za sobą piękną przeszłość, a przed sobą — wiele na to wskazuje — świetlaną przyszłość. Piękna tradycja zobowiązuje. LOT jest dziś jedną z firm z największym doświadczeniem wśród europejskich linii lotniczych. Z satysfakcją mogę też powiedzieć, że jesteśmy dziś jednym z najszybciej rozwijających się przewoźników w Europie.

Od początku 2016 r. LOT ogłosił uruchomienie w sumie 58 połączeń, w tym z Warszawy do Los Angeles, Tokio i Singapuru, z Budapesztu do Chicago i Nowego Jorku oraz z Krakowa do Chicago i z Rzeszowa do Newark. Taki postęp nie byłby możliwy bez rozwoju floty. Nowym nabytkiem jest np. odebrany miesiąc temu od Boeinga Dreamliner w wersji 787-9, pierwszy z zamówionych i największy dotychczas w barwach naszej linii. W 2018 r. pozyskamy dla naszych pasażerów 12 kolejnych maszyn dalekiego, średniego i krótkiego zasięgu, m.in. kolejne Dreamlinery, Boeingi 737 MAX 8 i Embraery 195.

W ubiegłym roku przewieźliśmy 6,8 mln pasażerów wobec 5,45 mln rok wcześniej i 4,3 mln w 2015 r. Zakładamy, że w 2020 r. przekroczymy pułap 10 mln osób na naszych pokładach. Dynamiczny rozwój spółki ogranicza jedynie zmniejszająca się przepustowość Lotniska Chopina, czyli portu przesiadkowego LOT-u. W 2030 r., kiedy według rządowych zapowiedzi powinien już działać na dobre Centralny Port Komunikacyjny, prognozujemy, że LOT będzie przewoził już ponad 25 mln pasażerów rocznie.

Co bardzo ważne, LOT stał się wreszcie spółką, która zarabia. W 2017 r. mieliśmy 288 mln zł zysku operacyjnego EBIT. Rok wcześniej zysk w tej kategorii wyniósł 184 mln zł, podczas gdy 2015 r. LOT wykazał 46 mln zł straty. Nasze samoloty z charakterystycznym, pięknym żurawiem na statecznikach można spotkać na lotniskach na czterech kontynentach. Naszym pasażerom oferujemy już 96 regularnych tras. A to wcale nie koniec, ponieważ perspektywy dla rynku są obiecujące. Obywatel UE lata średnio 3-4 razy w roku, Polak — niecały raz. Nasi rodacy będą się bogacić i będą latać więcej, a my chcemy sprawić, żeby latali LOT-em. Szanowni Pasażerowie, rozwijamy się dla Was i dzięki Wam. Dziękuję za 89 lat wspólnej podróży.

1928

Gaz ziemny dla miast

Wlatach 20. XX wieku gaz ziemny zaczęto dostarczać gazociągami do miast leżących w pobliżu złóż. W 1928 r. we Lwowie, jednym z największych wówczas miast polskich, gazem ziemnym zasilano miejską elektrownie oraz sieć dystrybucyjną.

1929

Bank Polska Kasa Opieki SA

W1929 roku Prezes Pocztowej Kasy Oszczędności, Henryk Gruber zwrócił uwagę, że potrzebny jest bank, który będzie świadczyć usługi finansowe dla ośmiu milionów Polaków żyjących poza granicami kraju. 17 marca 1929 roku Ministerstwo Skarbu powołało Bank Polska Kasa Opieki Spółka Akcyjna. Bank działa nieprzerwanie do dziś, już przed wojną miał oddziały w Nowym Jorku i w Tel Avivie. Po II wojnie światowej pozostał jednym z nielicznych miejsc praktycznego kształcenia kadr reguł i prawa bankowego i handlowego, bez których trudno byłoby dokonać transformacji gospodarczej po roku 1989.

1931-40

Budowa silnego przemysłu poprzez inwestycje takie jak Centralny Okręg Przemysłowy miały umocnić pozycję Polski gwarantując jej bezpieczeństwo m.in. dzięki silnej i nowoczesnej armii.

1931

Zakłady Azotowe w Tarnowie-Mościcach S.A.

Przedsiębiorstwo z branży chemicznej zlokalizowane w Mościcach, dzielnicy Tarnowa. W okresie II Rzeczypospolitej jedna z najnowocześniejszych fabryk w Europie.

1936

COP, czyli wojskowe korzenie rozwoju

Rzeszowski Zelmer, sanocki Autosan, dębicki Polifarb, kielecka Iskra, a nawet Fabryka Firan Wisan w Skopaniu — wszystkie fabryki mają przedwojenne tradycje produkcji dla wojska.

Obok bardziej znanych ze swojego zbrojeniowego profilu zakładów motoryzacyjnych w Starachowicach, lotniczych w Mielcu, silników samolotowych w Rzeszowie, fabryki broni w Radomiu, czy Huty Stalowa Wola wspomniane na wstępie przedsiębiorstwa stanowiły trzon budowanego od drugiej połowy lat 30. Centralnego Okręgu Przemysłowego. Idea budowy nowych fabryk bądź rozbudowy istniejących dla produkcji sprzętu i materiałów na wyposażenie armii, zlokalizowanych w widłach Wisły i Sanu, z dala od granic z potencjalnymi przeciwnikami wojennymi, zrodziła się w środowisku wojskowym tuż po zakończeniu wojny z Rosją. Po raz pierwszy pojawiła się w grudniu 1921 r. w referacie przygotowanym w Departamencie Artylerii i Uzbrojenia Ministerstwa Spraw Wojskowych. Realizacja tej idei rozpoczęła się 15 lat później.

Niwelowanie zapóźnień

Wojskowe potrzeby były główną, ale nie jedyną przesłanką lokalizacji nowych fabryk na znacznych obszarach ziemi kieleckiej, krakowskiej, lubelskiej i we wschodniej części ówczesnego województwa lwowskiego. Za wyborem tego regionu przemawiały również względy gospodarcze — chodziło o wyrównanie różnic pomiędzy Polską A i Polską B. Były także powody demograficzne — z powodu przeludnienia rozdrobnionych terenów wiejskich region ten cierpiał na nadmiar rąk do pracy.

Pierwsze próby przyspieszenia inwestycji rozwojowych w „trójkącie bezpieczeństwa”, jak ówcześnie określano przyszły okręg przemysłowy, podejmowane były już w latach 20. Za pierwszym razem, w roku 1923, na przeszkodzie stanęła hiperinflacja. Za drugim — w roku 1928, dekret prezydenta RP określił obszar inwestowania i wskazał możliwą pomoc ze strony państwa w postaci ulg podatkowych, ale praktyczne skutki były niewielkie. Wkrótce rozpoczął się Wielki Kryzys, a wraz z nim załamanie inwestycji i upadek wielu przedsiębiorstw.

Lepsze warunki dla inwestycji powstały dopiero w drugiej połowie lat 30. Były już dobre doświadczenia zbudowanych przez państwo Zakładów Azotowych w Mościcach k. Tarnowa (dzisiejsza Grupa Azoty), których produkcja nie ograniczała się do wytwarzania jedynie nawozów dla rolnictwa. Wojsko też potrzebuje związków azotowych. W lutym 1937 r. wicepremier i minister skarbu Eugeniusz Kwiatkowski, który na początku lat 30. był dyrektorem Mościc, przedstawił sejmowej komisji budżetowej rządowy plan budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego.

Na barkach budżetu

Czteroletni Plan Inwestycyjny (lata 1937–40) zakładał, że na obszarze 46 powiatów o łącznej powierzchni prawie 60 tys. km kw. powstanie kilkadziesiąt nowych fabryk oraz wiele dziesiątek tysięcy nowych miejsc pracy. W pierwotnym zamyśle państwo miało się angażować przede wszystkim w rozwój infrastruktury i w budowę mieszkań dla pracowników. Inwestycje produkcyjne miały być sfinansowane przez prywatnych przedsiębiorców. Zachętą były ulgi w podatku od nieruchomości, w przypadku poważniejszych inwestycji możliwe było 10-letnie zwolnienie z podatku dochodowego.

Przedwojenna tradycja zobowiązuje, dlatego Polska jest dziś w elitarnej grupie siedmiu państw świata, które mają zdolność samodzielnego projektowania i produkcji śmigłowców. Nasze maszyny są wykorzystywane przez armie i służby wielu krajów, w tym oczywiście Polski.

Krzysztof Krystowski, wiceprezes Leonardo Helicopters

Prywatny kapitał, liczący jeszcze straty po Wielkim Kryzysie, nie zaangażował się jednak w oczekiwane inwestycje. Główny ciężar inwestycji, obliczanych w COP na ponad 400 mln zł w przemyśle i dalsze ponad 150 mln zł w infrastrukturze, musiało wziąć na siebie państwo. Jak duża była to kwota, pomaga wyjaśnić małe porównanie: wszystkie wydatki budżetu państwa w roku budżetowym 1937/38 wyniosły 2411 mln zł, a wszystkie wydatki inwestycyjne państwa oblicza się na 995 mln zł. W przypadku przemysłu trzy czwarte nakładów poniosło państwo, a tylko jedną czwartą prywatny kapitał. 45 proc. wydatków inwestycyjnych finansowanych było poza budżetem — z pożyczek wewnętrznych, z dochodów Funduszu Obrony Narodowej.

W konsekwencji nie tylko infrastruktura, ale także nowe fabryki stawały się własnością państwa. Ich profil produkcyjny przede wszystkim miał odpowiadać potrzebom wojska. Wytwórnia Prochu w Pionkach zbudowana została dla dowództwa wojsk saperskich, rozbudowa zakładów w Mościcach prowadzona była dla departamentu uzbrojenia Ministerstwa Spraw Wojskowych, Fabryka Opon i Dętek „Stomil” w Dębicy powstała dla Dowództwa Broni Pancernej, PZL w Rzeszowie i PZL w Mielcu dla Departamentu Lotnictwa, zakłady w Starachowicach dla Departamentu Uzbrojenia, Zakłady Południowe Huta i Fabryka Czołgów, czyli dzisiejsza Huta Stalowa Wola — dla Departamentu Uzbrojenia, Fabryka Amunicji w Skarżysku — również dla Departamentu Uzbrojenia, zakłady przetwórcze mięsa w Dębicy — dla Departamentu Intendentury.

Zawrotne tempo

Inwestycje w COP przebiegały niezwykle szybko. Większość zaplanowanych na cztery lata obiektów gotowych było w ciągu trzech lat. Wiele faktów na ten temat można znaleźć w „Historii polskich okręgów i regionów przemysłowych”, przygotowanej pod redakcją Łukasza Dwilewicza i Wojciecha Morawskiego (Polskie Towarzystwo Historii Gospodarczej, 2015 r.). Lubelska Fabryka Samolotów podjęła produkcję w 1938 r., Fabryka Obrabiarek w Rzeszowie (dzisiejszy „Zelmer”) w 1937 r. Fabryka Akumulatorów w Sanoku — w 1937 r., Zakłady Chemiczne w Dębicy (dzisiejszy „Polifarb”) — w grudniu 1938 r., „Stomil” w Dębicy — w kwietniu 1939 r., PZL w Rzeszowie na wiosnę 1939 r., PZL w Mielcu — 1 maja 1939 r., Huta Stalowa Wola w czerwcu 1939 r., Fabryka Amunicji w Kraśniku (po wojnie Fabryka Łożysk Tocznych) — lipcu 1939 r., Fabryka Porcelany Technicznej w Boguchwale k. Rzeszowa — w sierpniu 1939 r., Zakłady Krusche i Ender (po wojnie Fabryka Firan) — we wrześniu 1939 r. Wiele dalszych zakładów było jeszcze w budowie, m.in. Fabryka Samochodów Ciężarowych (przed wojną Zakłady Lilpop, Rau i Lewenstein) w Lublinie. Równolegle powstawały obiekty infrastrukturalne, rozpoczęto m.in. budowę elektrowni wodnych w Rożnowie, Porąbce i Czchowie, budowane były elektrownie węglowe (w Mościcach), energetyczne linie przesyłowe, linia kolejowa z Tarnobrzegu do Dęby, gdzie zlokalizowane były fabryki zbrojeniowe.

Wobec bardzo szybkiego postępu prac inwestycyjnych jesienią 1938 r. wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski przedstawił zarys kolejnego 15-letniego planu inwestycyjnego, w ramach którego w COP miały powstawać kolejne fabryki zbrojeniowe i motoryzacyjne. Aktywizowana miała być produkcja rolnicza. Centrum regionu miał się stać położony w środku COP Sandomierz, rywalizujący pod tym względem z Rzeszowem.

Ambitne plany przekreślił wybuch II wojny światowej. COP z wojny w 1939 r. wyszedł obronną ręką, nowe fabryki w większości przypadków wzmocniły potencjał militarny niemieckiej III Rzeszy. Budowę niektórych obiektów, np. elektrowni wodnej w Rożnowie, prowadziły nadal niemieckie władze okupacyjne. Większe zniszczenia w COP spowodowała kampania 1944 i 1945 r. Po wojnie większość fabryk COP została odbudowana i rozbudowana. Ich profil produkcyjny często uległ zmianie, nie tylko w przypadku rzeszowskiego „Zelmera”. Przedwojenny kielecki producent zapalników „Granat” (jeden z niewielu przykładów prywatnych inwestycji w COP) to powojenna „Iskra”, Zakłady Zieleniewskiego w Sanoku to dzisiejszy Autosan. Jak to w przypadku każdej produkcji metalowej, maszynowej czy chemicznej, a taka w COP przeważa, możliwości jej wykorzystania nie ograniczają się jedynie do zastosowań cywilnych.

KOMENTARZ PARTNERA

Krzysztof Krystowski, wiceprezes Leonardo Helicopters — spółki, do której należy PZL-Świdnik:

Żwirko i Wigura dali impuls

To był powód do dumy i impuls, który rozkochał Polaków w lataniu. W 1932 r. podczas międzynarodowych zawodów lotniczych „Challenge” w Berlinie Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura po raz pierwszy zaprezentowali światu potencjał polskiej myśli technicznej i lotniczych umiejętności, deklasując rywali. Kiedy w 1934 r., podczas kolejnych zawodów, polska ekipa w składzie Jerzy Bajan i Gustaw Pokrzywka powtórzyła ten sukces, władze zdecydowały się na budowę nowego lotniska w Świdniku. To nie był przypadek. Samolot, którym Polacy latali w zwycięskim turnieju, został zakupiony właśnie ze składek mieszkańców Lubelszczyzny.

Po 84 latach lotnisko wciąż służy Polsce, szczególnie że w 1951 r. powstała w tym miejscu fabryka śmigłowców PZL-Świdnik, należąca dziś do międzynarodowej grupy Leonardo. Przedwojenna tradycja zobowiązuje, dlatego Polska jest dziś w elitarnej grupie siedmiu państw świata, które mają zdolność samodzielnego projektowania i produkcji śmigłowców. Nasze maszyny są wykorzystywane przez armie i służby wielu krajów, w tym oczywiście Polski. Legendarny Sokół, który m.in. stoi na straży bezpieczeństwa polskich gór, Anakonda, która w służbie marynarki wojennej patroluje wybrzeże Bałtyku, czy chociażby Głuszec — obecnie najnowocześniejszy śmigłowiec Wojska Polskiego.

PZL-Świdnik to synonim sukcesu, który zawdzięczamy własnej pracy, pasji i realizacji marzeń tych, którzy po odzyskaniu niepodległości chcieli budować silne i niezależne gospodarczo państwo. Tak należy tłumaczyć zwycięstwa przedwojennych lotników i chęć dalszego rozwoju, czego przykładem była budowa lubelskiego lotniska, a po wojnie, fabryki podniebnych maszyn. Przez kolejne 67 lat istnienia PZL-Świdnik, zmieniło się nie tylko lotnisko i fabryka, ale też cała wschodnia Polska. Zakład zatrudnia dziś około 3 tys. pracowników, w tym niemal 650 inżynierów, a dwa razy tyle firm — 1300 — współpracuje z nami na co dzień. Co ważne, naszymi najważniejszymi partnerami są przedsiębiorcy z Południowo- Wschodniej Polski, w tym członkowie największego polskiego klastra lotniczego Dolina Lotnicza oraz Lubelskiego Klastra Zaawansowanych Technologii Lotniczych. To wspólna inicjatywa PZL-Świdnik, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego oraz Urzędu Miasta Lublin. Patrząc w przyszłość polskiego lotnictwa, nie można zapomnieć o przedwojennej tradycji budowy lotniczych konstrukcji, w ramach Centralnego Okręgu Przemysłowego, który był przecież jednym z największych przedsięwzięć ekonomicznych II Rzeczypospolitej. Tradycję tą kontynuuje właśnie lubelski klaster, którego koordynatorem jest PZL-Świdnik.

1936

Perła polskiej floty

Żaden inny statek pływający pod polską banderą nie jest owiany taką legendą, jak transatlantyk Batory zwodowany w 1936 r. W jego zakupie sfinansowanym dostawami węgla dla Włoch udział miał Bank Gospodarstwa Krajowego.

Decyzja o powstaniu polskiej linii transatlantyckiej została podjęta w 1930 r., a związana była przede wszystkim z pragnieniem utrzymania stałego połączenia między Polską a Amerykami. Dla realizacji tego celu rząd postanowił zakupić istniejącą już duńską linię dysponującą prawem korzystania z portu w Nowym Jorku. 

Żaden ze statków będących w dotychczasowym posiadaniu armatora nie był w stanie zaspokoić rosnących potrzeb transportowych linii. Państwowej firmy zaś nie stać było na sfinansowanie zakupu odpowiednich okrętów transatlantyckich. Z pomocą przybył wiceprezes prężnie działającego we Włoszech Banca Commerciale Italiana, Giuseppe (czyli Józef) Toeplitz. Królestwo Włoch posiadało wówczas jedne z najlepszych stoczni na świecie, rozwijało przemysł ciężki, ale brakowało mu węgla. Już od 1924 r. Toeplitz wspierał Polskę, z której pochodził i w której jego brat zakładał Warszawską Spółdzielnię Mieszkaniową. Pożyczki państwowe z Italii były konwertowane nad Wisłą w kredyty udzielane spółdzielcom przez Bank Gospodarstwa Krajowego, w którym też Giuseppe Toeplitz złożył dewizową lokatę Dzięki pośrednictwu włoskiego banku rząd Grabskiego uzyskał korzystną pożyczkę umożliwiającą stabilizację budżetu, a na początku lat 30. Rzeczpospolita dokonała wyjątkowej barterowej transakcji. Dzięki niej za dwa statki o wyporności 14 000 ton, zamówione we włoskiej stoczni Polska zapłaciła w naturze - pięcioletnimi dostawami węgla. 

Pierwsze doświadczenia eksploatacji z wcześniej zwodowanego "Piłsudskiego" wykazały kilka felerów technicznych, które na szczęście udało się poprawić na wciąż budowanym "Batorym". 8 kwietnia 1936 roku, dwa miesiące po terminie przewidzianym w kontrakcie, nastąpiło przejęcie statku ze stoczni.

Obydwa statki były pięknie wyposażone. Miały stać się bowiem wizytówkami Polski za granicą. Troska o estetykę była tak wielka, że powołano specjalną komisję wybitnych artystów, którzy projektowali wnętrza statków dbając o najmniejsze detale i elementy wyposażenia nie wyłączając karty dań i zastawy stołowej. 

Już 21 kwietnia "Batory" wyruszył w swój pierwszy rejs wycieczkowy na trasie: Wenecja-Dubrownik-Barcelona-Casablanca-Funchal-Lizbona-Londyn-Kanał Kiloński-Gdynia, gdzie zawinął 11 maja 1936 roku. Sześć dni później, 17 maja, w Gdyni właśnie, odbyło się uroczyste podniesienie bandery. A następnego dnia statek wyruszył w pierwszą podróż na kierunku, z którego jest najbardziej znany - trasie Gdynia-Nowy Jork.

Rejs trwał, w zależności od warunków pogodowych, 8 lub 9 dni. Dokładny szlak "Batorego" rozpoczynał się w Gdyni, pierwszym przystankiem była Kopenhaga, kolejnym dopiero Nowy Jork, w drodze powrotnej statek przypływał również do miasta Halifax w Kanadzie. Do wybuchu wojny przepłynął 39 razy tę trasę, odbył także 9 rejsów wycieczkowych. 

Wojna zastała statek na Atlantyku. Już 5 grudnia 1939 r. przeszedł w czarter brytyjskiego Ministry of Shipping. Zacumowany w porcie w kanadyjskim Halifaksie statek przebudowano i uzbrojono, ponieważ miał od tej pory wykonywać zadania ściśle związane z potrzebą walki z Niemcami. Już 23 grudnia wypłynął w pierwszy konwój do Glasgow wioząc na pokładzie 1 Kanadyjską Dywizję Piechoty. Przez pierwszą połowę 1940 r. przewoził głównie żołnierzy brytyjskich, ewakuował także Francuzów po klęsce ich wojny obronnej. 5 lipca 1940 roku wyszedł z Greenock w składzie konwoju do Halifaksu z ładunkiem angielskiego złota Banku Anglii i papierów wartościowych, oprócz tego ładunku wiózł 36 skrzyń z wawelskimi arrasami i innymi precjozami ewakuowanymi z Polski. 

5 sierpnia 1940 roku wyruszył w jedną ze swych najsłynniejszych podróży, z ewakuowanymi angielskimi dziećmi do Australii. W czasie tego rejsu otrzymał miano "rozśpiewanego statku", a mali pasażerowie zostali wyokrętowani w australijskich portach do 16 sierpnia. W kolejnych latach pełnił funkcje transportowe, przerzucając tysiące żołnierzy alianckich różnych narodowości z jednego kontynentu na drugi. W sierpniu 1944 r. "Batory" pełnił funkcję okrętu flagowego dowódcy wojsk francuskich w trakcie desantu na południową Francję.

Po zakończeniu wojny służył Brytyjczykom w radosnej misji transportowania żołnierzy z Europy do ich krajów macierzystych. Jednak już 9 lipca miał miejsce bunt załogi wynikający z cofnięcia przez Londyn uznania dla emigracyjnego rządu polskiego na rzecz warszawskiego komunistycznego PKWN. Od sierpnia 1945 r. przeszedł w zarząd brytyjskiego armatora, który zmuszony był zatrudnić zbuntowaną wcześniej załogę. Pod macierzyste dowództwo powrócił 1 stycznia 1951 r., kiedy to stał się własnością Polskich Linii Oceanicznych.

Co ciekawe, 23 sierpnia zainaugurował rejsy na tropikalnej linii pakistańsko-indyjskiej, na trasie Gdynia-Southampton-Gibraltar-(czasami La Valletta)-Port Said-Suez-Aden-Karaczi-Bombaj, na której odbył 25 podróży. W tym okresie wykonywał też rejsy wycieczkowe, m.in. w sierpniu 1952 roku zabrał do Helsinek grupę polskich olimpijczyków.

Ostatecznie w sierpniu 1957 powrócił "Batory" na trasy północnego Atlantyku, na linię kanadyjską (Gdynia-Kopenhaga-Southampton-Montreal). Na linii kanadyjskiej odbył 112 rejsów aż do 1969 r. W lipcu tego roku został zacumowany w porcie w Gdyni z zamiarem przeznaczenia na pływający (choć stacjonarny) hotel. 10 grudnia 1970 roku, wobec nieopłacalności dalszej eksploatacji jako pływający hotel, został zwrócony Polskim Liniom Oceanicznym. Po prawie dwóch latach pobytu na emeryturze, 11 marca 1971 roku, wbrew protestom wielu miłośników morza, sprzedano go na złom stoczni Yau Wing Metal Junk w Hongkongu. 30 marca wyszedł w swój ostatni rejs do stoczni złomowej, gdzie zawinął 11 maja. 26 maja nastąpiło osadzenie statku na dnie, a 2 czerwca nastąpiło opuszczenie bandery. 

W swojej morskiej karierze odbył 222 rejsy liniowe, przewożąc ponad 270 tysięcy pasażerów, w 59 wojennych podróżach przewiózł dalsze około 120 tysięcy osób jako transportowiec i odbył 75 rejsów wycieczkowych przewożąc około 30 tysięcy pasażerów. Skąd przydomek Lucky Ship? Zdania są podzielone, niewątpliwie jednak "Batory" pływający pod brytyjskim dowództwem w czasie II wojny światowej był okrętem wyjątkowym. To on ewakuował złoto Banku Anglii, wywiózł arrasy i inne skarby wawelskie do Kanady, przetransportował brytyjskie dzieci do bezpiecznych portów Australii. Mimo wypadków które zdarzały się w trakcie rejsów był też wyjątkowo odporny na ataki nieprzyjaciela. Być może dzięki niezwykłemu właśnie szczęściu uniknął losu swego bliźniaka. MS "Piłsudski" zatonął 26 listopada 1939 o godzinie 5.36 w drodze z Newcastle, 29 mil morskich na południowy wschód od przylądka Flamborough, rozpoczynając dopiero swój pierwszy wojenny rejs do Australii.

Źródła:

Mariusz Borowiak: Mała flota bez tajemnic. Warszawa: Oficyna Wydawnicza Alma-Press, 2010;

Henryk Dehmel: Gdynia-Ameryka. Linie żeglugowe S.A. 1930-1950, Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1969;

Jan Piwowoński: Flota spod biało-czerwonej, Nasza Księgarnia, Warszawa 1989. 

1939

Sygnał telewizyjny w RP

"Po telefonie i telegrafie musimy wynaleźć telefoton albo telefotoskop, to jest przyrząd telegraficzny do widzenia z odległości" - pisał pozytywista Julian Ochorowicz w 1878 r. na łamach czasopisma "Kosmos" wydawanego we Lwowie.

1941-50

Jedna z najtragiczniejszych dekad w historii Polski to nie tylko czysto ekonomiczna dewastacja wywołana kolejną wojną światową. To również biologiczne niszczenie narodu przez Niemców i Sowietów oraz przymusowa nacjonalizacja kolejnych gałęzi gospodarki po 1944 roku. W ciężkim czasie powojennym Polacy podjęli się największego wyzwania inwestycyjnego w swojej historii – odbudowy Warszawy.

1944

Centrala Produktów Naftowych

Wczasie trwania II wojny światowej, w lipcu 1944 r. powołano państwową instytucję, której zadaniem było zabezpieczenie ocalałej na ziemiach polskich po latach okupacji i działaniach wojennych infrastruktury naftowej oraz wznowienie działalności dystrybucyjnej paliw. Specjalnie powołane naftowe zespoły operacyjne przemieszczały się za przesuwającym się frontem i przejmowały kolejne obiekty.

Dla wielu Polaków nazwa CPN jest synonimem stacji benzynowej. Trudno się dziwić, skoro oficjalnie używana była ona do 1999 r. Założone 3 grudnia 1945 r. przedsiębiorstwo stało się na przełomie wieków dystrybucyjnym ramieniem Polskiego Koncernu Naftowego Orlen.

W lipcu 1944 roku powołano do życia instytucję mającą za zadanie zabezpieczenie istniejącej po działaniach wojennych i okupacji infrastruktury naftowej oraz rozpoczęcie działalności dystrybucyjnej. 14 sierpnia 1944 roku ukazał się pierwszy akt urzędowy określający nazwę organizacji mianem Polski Monopol Naftowy. Jednak już w październiku tego samego roku nazwa zostaje zmieniona na Państwowe Biuro Sprzedaży Produktów Naftowych.

Późniejszą nazwę CPN zawdzięcza Ministrowi Przemysłu, który 3 grudnia 1945 roku specjalnym zarządzeniem utworzył państwowe przedsiębiorstwo Centrala Produktów Naftowych. 10 lat później ponownie przekształcono organizację i nadano jej nazwę Centralny Zarząd Obrotu Produktami Naftowymi "CPN".

W roku 1958 firma powróciła do wcześniejszej nazwy, którą połączono z utartym w świadomości społecznej skrótem – Centrala Produktów Naftowych "CPN", a w grudniu 1995 roku została przekształcona w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa, co znalazło odzwierciedlenie w nazwie poprzez dodanie do niej skrótu S.A.

Autorem opracowanego w latach 60. XX w. logo CPN jest Ryszard Bojar, który wraz ze Stefanem Solikiem i Jerzym Słowikowskim opracował także cały system identyfikacji wizualnej CPN. To dzięki nim, przez lata na stacjach paliw firmy królowało biało-pomarańczowe logo wywodzące się ze skrótu nazwy CPN. Pod koniec swojej działalności spółka posiadała liczącą ponad 1400 obiektów sieć stacji paliw oraz prawie 600 autocystern do transportu paliw.

Logo CPN przetrwało do 1999 roku, kiedy to po ponad pół wieku obecności na rynku, spółka została skreślona z Rejestru Handlowego, a jej infrastruktura stała się dystrybucyjnym ramieniem Polskiego Koncernu Naftowego. Do dziś w świadomości wielu Polaków, nazwa CPN pozostała synonimem stacji paliw.

1945

Odbudowa Warszawy, to cud, o którym nie wie świat

Powszechny entuzjazm odbudowy Warszawy nie był wcale wymysłem komunistycznej propagandy. Decyzję o odbudowie podjął Stalin, ale to zapał Polaków sprawił, że okazała się ona możliwa.

1945

Narodowy Bank Polski

W1945 r. rozpoczął działalność Narodowy Bank Polski. Zaczął funkcjonować jako bank państwowy pod nadzorem ministra skarbu. NBP szybko skupił świetne kadry, w tym sztab pracowników przedwojennego Banku Polskiego. Ich fachowe umiejętności i doświadczenie były wielką siłą NBP przez wiele lat.

1949

Grupa Azoty

Formalne utworzenie zakładów w Kędzierzynie miało miejsce dnia 1 stycznia. W październiku 1949 r. uruchomiono pierwszą instalację, produkującą rocznie 840 t wosku syntetycznego.

1951-60

Czasy stalinowskiego terroru oddziela od pozornej gomułkowskiej odwilży bohaterskie wystąpienie robotników Poznania w czerwcu 1956 r. Głodni chleba i godności manifestanci zostali brutalnie spacyfikowani przez wojsko i milicję na oczach tysięcy gości przybyłych na Międzynarodowe Targi Poznańskie.

1958

Moda Polska

Współorganizatorką przedsiębiorstwa oraz sklepów Mody Polskiej była Kaya Mirecka-Ploss, absolwentka londyńskiego Saint Martin College of Art, pomysłodawcą nazwy „Moda Polska” był ówczesny minister handlu wewnętrznego – Mieczysław Lesz.

1958

Petrochemia Płock

Stale wzrastające zapotrzebowanie na paliwa oraz surowce do produkcji wynikające z gwałtownego rozwoju przemysłu i motoryzacji w latach 50. XX w., a także niewystarczające zdolności przerobowe istniejących rafinerii spowodowały potrzebę budowy kolejnej rafinerii. W 1958 roku zapadła decyzja o lokalizacji zakładu w Płocku, a 5 stycznia 1959 roku zapadła decyzja o budowie Mazowieckich Zakładów Rafineryjnych i Petrochemicznych.

W latach 50. XX wieku działało w Polsce pięć rafinerii ropy naftowej, z czego trzy powstałe jeszcze w poprzednim stuleciu. Gwałtowny rozwój powojennego przemysłu i motoryzacji wymagał budowy nowego zakładu, dostarczającego surowca wysokiej jakości.

Pierwszego dnia grudnia 1959 r. powołano do istnienia przedsiębiorstwo "Mazowieckie Zakłady Rafineryjne i Petrochemiczne w budowie". Koszt inwestycji oszacowano na 30 mld złotych, które rozpisane były na trzy kolejne plany pięcioletnie. Zakończenie budowy zaplanowano wstępnie na 1965 r. W tym też roku usunięto z nazwy określenie "w budowie".

Tak wyjątkowa inwestycja wymagała również powołania specjalnej firmy budowlanej. W 1960 r. w Płocku powstała więc Petrobudowa, która nadzorowała powstawanie zakładu. Jednocześnie założono kilkaset przedsiębiorstw zapewniających zaplecze produkcyjne oraz materiały do wznoszenia skomplikowanych instalacji.

Choć podstawowa część rafinerii została ukończona w 1965 r., to w kolejnych latach powstawały kolejne jej elementy. Jednym z najważniejszych była wznoszona w latach 1976-80 na japońskiej licencji część produkująca tworzywa sztuczne, polipropylen, polietylen i inne.

Produkcja rozpoczęła się 17 sierpnia 1964 r. Tego dnia o godzinie 19 popłynęły pierwsze tony benzyny, oleju napędowego i oleju opałowego.

Znakiem firmowym zakładu była stylizowana retorta, naczynie chemiczne z wpisaną w nie literą „P” wywodząca się zarówno od słowa petrochemia, jak i nazwy miasta Płock. Od początku swojego istnienia logo występowało najczęściej w biało-niebieskiej kolorystyce.

W maju 1998 roku Rada Ministrów podjęła decyzję o utworzeniu narodowego koncernu naftowego z połączenia Centrali Produktów Naftowych CPN S.A. i Petrochemii Płock S.A. 7 września 1999 roku formalnie utworzono Polski Koncern Naftowy S.A., który pod koniec roku przyjął nazwę PKN ORLEN S.A.

1961-70

Szare lata kolejnej dekady PRL to dla Polaków okres wyrzeczeń wzorowanych na przyzwyczajeniach chorobliwie skąpego Władysława Gomułki. To również czas stabilizacji sytuacji międzynarodowej zwieńczonej podpisaniem traktatów granicznych z RFN w 1970 r., które potwierdziły dotychczas niepewną granicę zachodnią Polski.

1960

KGHM Polska Miedź S.A.

Zagospodarowanie odkrytych w 1957 r. przez geologa Jana Wyżykowskiego złóż miedzi na Dolnym Śląsku. Dzieki niemu powstał Legnicko-Głogowski Okręg Miedziowy. Pierwszym etapem było utworzenie w roku 1960 w Lubinie przedsiębiorstwa państwowego pod nazwą Zakłady Górnicze "Lubin w budowie". Zakłady te przekształcono z dniem 1 maja 1961 roku w Kombinat Górniczo-Hutniczy Miedzi w Lubinie, którego zadaniem była budowa kopalń, zakładów wzbogacania rudy, hut miedzi oraz budowa zakładów pomocniczych i zaplecza socjalnego.

1971-1980

Z oszczędną polityką gospodarczą czasu rządów Władysława Gomułki kontrastowało otwarcie na świat jego następcy Edwarda Gierka, który dzięki zagranicznym kredytom chciał zbudować polskie imperium eksportowe. Plan się nie powiódł, polityka okazała się rozrzutna, gdyż wiele inwestycji było nieefektywnych, a pętla zadłużenia i spłaty odsetek coraz mocniej zaciskały pasa zwykłych Polaków.

1971

Fabryka Samochodów Małolitrażowych (FSM)

Symbolem motoryzacji dla przeciętnego Polaka stał się licencyjny Fiat 126p. Produkująca je Fabryka Samochodów Małolitrażowych (FSM) działała pod ta nazwą w latach 1971–1992, i obejmowała wytwórnie samochodów w Bielsku-Białej i Tychach. W wyniku prywatyzacji zakłady nabył włoski Fiat, który wytwarza popularne, ale już wyższej klasy samochody małolitrażowe.

1981-1990

Dekada rozwoju opartego na coraz trudniejszych w spłacaniu kredytach zakończyła się kryzysem, recesją i protestami społecznymi. W ich wyniku powstała Solidarność domagająca się zmian w rządzeniu gospodarką, krajem oraz lepszych warunków życia. Zryw wolności brutalnie przerwał stan wojenny. Nadzieja na wolność nie została utracona. W latach stanu wojennego i późniejszej stagnacji gospodarczej rodacy rozwinęli legendarny zmysł przedsiębiorczości i przygotowali podwaliny pod wolny rynek.

1982

PGNiG

1września 1982 roku utworzone zostało Przedsiębiorstwo Państwowe Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Miało ono strukturę, w skład której wchodziło 61 zakładów. Działalność przedsiębiorstwa obejmowała zarówno poszukiwania i eksploatację złóż ropy naftowej i gazu ziemnego, jak też dostawy tych surowców dla ludności i przemysłu.

1989

Obrady Okrągłego Stołu

Coraz trudniejsza sytuacja gospodarcza, faktyczne bankructwo kraju i marazm społeczny zmusił władze do podjęcia rozmów z demokratyczną opozycją w sprawie znalezienia dróg przezwyciężenia kryzysu. Od 6 lutego do 5 kwietnia 1989 obradował Okrągły Stół z udziałem przedstawicieli władz Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, demokratycznej opozycji oraz strony kościelnej (przedstawiciele Kościoła katolickiego i Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego).

1991-2000

Porozumienie Okrągłego Stołu i pierwsze częściowo tylko wolne wybory 4 czerwca 1989 r. otworzyły drogę do transformacji nie tylko politycznej, ale i gospodarczej. W warunkach hiperinflacji po uwolnieniu cen żywności narodził się wolny handel. Jego symbolem były wszechobecne stragany, skuteczne w pośredniczeniu między żywiołowo rozwijającymi się dostawcami a zgłodniałymi wszelkich dóbr konsumentami.

Wśród przybyszów z zachodu stragany rodziły podziw dla polskiej transformacji i ludzkich zdolności adaptacyjnych. Rozwijał się nie tylko drobny handel, lecz również odrodzony rynek kapitałowy, a gospodarka mimo nieznanego wcześniej bezrobocia i trudności zaczęła się rozwijać i przygotowywać do integracji ze strukturami euroatlantyckimi.

1991

Giełda Papierów Wartościowych

Odbyła się pierwsza sesja giełdowa z udziałem 7 domów maklerskich, na której notowano akcje 5 spółek: Tonsilu, Próchnika, Krosna, Śląskiej Fabryki Kabli, i Exbudu. Sesje odbywały się raz w tygodniu.

1995

Denominacja Złotego

W1995 r. przeprowadzono denominację złotego, która przeszła do historii jako „skreślenie czterech zer”. Unormowanie sytuacji płatniczej pozwoliło zapoczątkować kształtowanie kursu złotego na rynku walutowym oraz zapewnić złotemu status waluty wymienialnej według standardu międzynarodowego.

1997

NBP

Nowa Konstytucja z 1997 r. zapewniła mocną, niezależną pozycję Narodowego Banku Polskiego w systemie instytucji publicznych i związała politykę pieniężną z nowym konstytucyjnym organem – Radą Polityki Pieniężnej.

1998

PKN ORLEN - marka wyceniana na 5 mld zł

Mimo młodego wieku, płocki koncern już od kilku dobrych lat uchodzi za najcenniejszą polską markę, którą zna praktycznie każdy dorosły Polak.

Zaledwie dwie dekady temu podjęto decyzję o utworzeniu narodowego koncernu naftowego w wyniku połączenia Centrali Produktów Naftowych CPN oraz Petrochemii Płock. Rok później powstał Polski Koncern Naftowy. Ten energetyczny „noworodek” potrzebował naturalnie dobrego imienia, które trafiłoby w serca kierowców. Gdy ogłoszono konkurs na jego nazwę – pojawiło się ponad tysiąc propozycji. Ostatecznie wygrało słowo ORLEN, a w logotypie pojawiła się charakterystyczna dziś głowa orła. I choć płocki koncern w tym roku obchodzi dopiero swój 20. jubileusz, już uchodzi za giganta w branży energetycznej: m.in. zarządza 6 rafineriami na terenie Polski, Czech i Litwy i jednocześnie dysponuje siecią 2,8 tys. stacji paliw ulokowanymi w tych krajach oraz w Niemczech. Tym samym jest niekwestionowanym liderem w rodzinnym kraju i zarazem zajmuje 8. pozycję w rankingach europejskich.

Jakość, energia i technologia

Jednak dwie dekady wstecz utworzenie strategii marketingowej dla nowego podmiotu było nie lada wyzwaniem. Zgodnie z przyjętymi założeniami, nowy wizerunek miał bazować na pojęciach: światowy, naftowy, nowoczesny i narodowy. Nowa nazwa miała też odzwierciedlać: jakość, siłę, moc, energię, charakteryzować producenta z branży paliwowej i petrochemicznej, a także prezentować technologiczne i proekologiczne zaawansowanie firmy oraz jej proklienckie podejście. To nie wszystko – marka miała podkreślać polski rodowód firmy i jej dominującą już wtedy pozycję na rynku. Ostatecznie okazało się, że na te założenia najlepiej odpowiadało proste, eleganckie i zarazem mocno brzmiące słowo: ORLEN, będące połączeniem dwóch wyrazów: "orzeł" i "energia. Według dwóch wybitnych językoznawców – prof. Jerzego Bralczyka i dr. Arkadiusza Dudziaka – nazwa ORLEN przekazuje sugestie: energii i działania. Jest dobrze brzmiąca, krótka, łatwa do zapamiętania, a jednocześnie ma pozytywne konotacje z orłem – symbolem energii życiowej, potęgi, aspiracji i zwycięstwa.

Koncern potrzebował jeszcze równie mocnego i dobitnego logotypu. Znów więc ogłoszono konkurs, tym razem na spójny z nazwą symbol graficzny. Udział w nim wzięli najwybitniejsi polscy graficy. Ostatecznie jury wybrało pracę prof. Henryka Chylińskiego, autora m.in. znaków fundacji Teraz Polska i Polskiego Radia czy Portu Lotniczego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Jego pomysł – jak zresztą wszystkie inne prace tego cenionego w Polsce jak i zagranicą artysty – trafił w samo sedno i był zarazem niezwykle prosty w swym przekazie: dwie grube linie tworzące kształt ptasiej głowy z haczykowatym dziobem a między nimi przecięte koło, nadające ostre „energetyczne” spojrzenie. Narodowe barwy – czerwień i biel dopełniły reszty. Grafika została uzupełniona o zapis nazwy marketingowej ORLEN w prostokątnym polu. Identyfikację wizualną koncernu ostatecznie oparto o cztery kolory: czerwony, biały, szary i srebrny.

I tak pół roku po formalnym zatwierdzeniu działania nowego koncernu (7 września 1999 r.), Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy podjęło, w kwietniu 2000 r. uchwałę o przyjęciu przez Polski Koncern Naftowy nazwy handlowej ORLEN. Natomiast po raz pierwszy wizerunek marki ORLEN pojawił się publicznie latem w 2000 r., przy okazji emisji drugiej transzy akcji koncernu na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.

Warto mieć na uwadze, że prywatyzacja PKN ORLEN była jedną z największych i najtrudniejszych operacji komunikacyjnych w dziejach polskiej reklamy – autorzy strategii reklamowej II transzy prywatyzacji koncernu (emisja akcji została zaplanowana na 14 lipca 2000 r.) do połowy maja 2000 r. nie znali ani kolorystyki, ani ostatecznego kształtu logotypu. Pierwsza kampania – klejenie billboardów z wizerunkiem głowy energetycznego orła – ruszyła 25 maja. Cała operacja zakończyła się sukcesem, a przez kolejne lata marka koncernu rozwijała się dynamicznie, zgodnie z przyjętymi założeniami strategicznymi. Jej oferta stała się dla klientów synonimem dobrej jakości w przystępnej cenie.

Rekord za rekordem

Już w pierwszej dekadzie swego nowego życia marka PKN ORLEN stała się najcenniejszym polskim brandem, utożsamianym z nowoczesnością, profesjonalizmem, postępem i zaawansowaniem technologicznym. Klienci – kierowcy indywidualni i przedsiębiorstwa w 2007 r. zaczęli jednoznacznie plasować ORLEN wśród wiodących marek na polskim rynku. Ukoronowaniem działań biznesowych i wizerunkowych PKN ORLEN w 2007 r. było uplasowanie się marki na pierwszej pozycji w Rankingu Najcenniejszych Polskich Marek MARQA 2007 organizowanego przez dziennik Rzeczpospolita. Koncern do dziś zajmuje czołową pozycję w tym rankingu. Co więcej – jak wskazały badania przeprowadzone w 2008 r. przez GFK Polonia „Barometr marki ORLEN” nie tylko kierowcy, ale niemal wszyscy dorośli Polacy już w tym czasie rozpoznawali markę ORLEN.

Dziś marka ORLEN firmuje produkty paliwowe, petrochemiczne, płyny eksploatacyjne i produkty gastronomiczne . W ramach spójnej tożsamości, spółki wchodzące w skład koncernu również używają oznaczenia ORLEN w nazwie, bądź zapisu “Grupa ORLEN”, jako uzupełnienia dotychczasowych własnych oznaczeń. Brand ORLEN pojawia się także na firmowych środkach transportu oraz wyróżnia stacje paliw wysokiego standardu w Polsce. Długoterminowym narzędziem promocji koncernu są też jego programy lojalnościowe: ORLEN FLOTA POLSKA, przeznaczony dla przedsiębiorców chcących efektywnie zarządzać swoją flotą samochodową oraz ORLEN VITAY – dla klientów indywidualnych, którzy w zamian za zakupy na stacjach płockiego koncernu mogą gromadzić punkty premiowe wymienialne na nagrody. Wizerunek koncernu jest także wsparty intensywnymi kampaniami promującymi jakość produktów i usług PKN ORLEN.

Dziś płocki koncern wchodzi do grona liderów kontynentu rozwijając się bardzo dynamicznie, co potwierdzają m.in. jego wyniki finansowe – za ubiegły rok koncern zanotował rekordowe 10,4 mld zł EBITDA LIFO, o 1 mld zł więcej niż w 2016 r. Osiągnął także rekordowy przerób ropy na poziomie 33,2 mln ton oraz najwyższą w historii firmy sprzedaż - 42,4 mln ton. W szczytowym momencie, jesienią 2017 roku, kapitalizacja rynkowa ORLENu przekraczała 57,6 mld zł. Ponadto polski gigant po raz kolejny uzyskał tytuł The World’s Most Ethical Company oraz Top Employer Polska. PKN ORLEN zajął również 43. lokatę wśród największych koncernów energetycznych na świecie notowanych w rankingu Platts TOP250, awansując w ciągu roku o 15 pozycji. Z kolei obecna wycena samej marki płockiego giganta oscyluje na poziomie 4,7 mld zł. Suma ta rośnie z roku na rok.

Koncern jest tak mocno zakorzeniony nie tylko w świadomości kierowców, ale i wszystkich Polaków, że gdy przed rozpoczęciem tegorocznych Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pjongczang, zbadano znajomość oficjalnych partnerów całego wydarzenia oraz sponsorów Polskiego Komitetu Olimpijskiego, najwyższe wskazania w badaniu świadomości spontanicznej uzyskała właśnie marka ORLEN, mimo, że koncern nawet nie był oficjalnym sponsorem igrzysk.

Dla profesjonalistów i fanów

Tym nie mniej sport w strategii sponsoringowej płockiego koncernu odgrywa ważną rolę - z jednej strony PKN ORLEN czuje się odpowiedzialny za wspieranie dyscyplin i reprezentacji narodowych, z drugiej – chce brać aktywny udział w promocji sportu amatorskiego oraz zdrowego i aktywnego stylu życia. Obecnie firma obejmuje sponsoringiem polska siatkówkę – halową i plażową we wszystkich kategoriach wiekowych. Wspiera również zawodników skupionych w Grupie Sportowej ORLEN, w tym polskich lekkoatletów, wśród nich m.in. Anitę Włodarczyk, dwukrotną złotą medalistkę igrzysk olimpijskich i trzykrotną mistrzynię świata w rzucie młotem czy Piotra Małachowskiego, który trzykrotnie uczestniczył w igrzyska olimpijskich, zdobył srebrny medal w 2008 w Pekinie oraz w 2016 w Rio de Janeiro, stawał też na podium mistrzostw świata oraz Europy. PKN ORLEN jest generalnym sponsorem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki i bierze czynny udział w wielu wydarzeniach lekkoatletycznych w kraju.

Koncern stawia też na piłkę ręczną, sponsorując jedną z najlepszych w kraju drużyn – Klub SPR Wisła Płock, m.in. siedmiokrotnego zdobywcę tytułu Mistrza Polski.

Co więcej, marką ORLEN sygnowany jest najlepszy, profesjonalny zespół rajdowy cross – country w Polsce – ORLEN Team funkcjonuje bez przerwy już prawie 20 lat, a jego kierowcy biorą udział w rajdach rangi Mistrzostw Świata i Pucharu Świata. PKN ORLEN został również oficjalnym sponsorem zespołu Williams Racing, w bolidzie którego zasiada jedyny w historii Polak startujący w Formule 1 -Robert Kubica. Z kolei dzięki zaangażowaniu płockiego koncernu od kilku lat fani motoryzacji mają okazję podziwiać największy festiwal motoryzacyjny w kraju czyli VERVA Street Racing, który w tym roku po Warszawie i Płocku odbył się w Krakowie.

W kalendarzu sportowych wydarzeń adresowanych nie tylko do zawodowców, lecz także amatorów, ważnym punktem jest ORLEN Warsaw Marathon czyli Narodowe Święto Biegania, które corocznie przyciąga ponad 30 tysięcy uczestników.

PKN ORLEN wspiera również od lat inicjatywy na rzecz ochrony dziedzictwa narodowego, które promują polską kulturę na świecie. Najlepszym tego przykładem jest twórczość Fryderyka Chopina. W ramach współpracy z Narodowym Instytutem Fryderyka Chopina, Koncern wspiera m.in. Festiwal Chopin i Jego Europa, Koncerty Urodzinowe i Koncerty Requiem. W tym roku w ramach obchodów 100 rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości PKN ORLEN miał swój wkład w pierwszą edycję Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych, a w 2020 Koncern będzie wspierać jedno z największych wydarzeń muzyki poważnej na świecie, którym jest Konkurs Chopinowski.

2001-2010

Integracja z Unią Europejską i wstąpienie do NATO były symbolami dokonujących się zmian i demokratyzacji życia w Polsce. Olbrzymi strumień pieniędzy jaki popłynął do polskiej gospodarki podniósł o kilka poziomów życie polskiej wsi i jakość infrastruktury. Te, obok wsparcia dla przedsiębiorców, stały się kołami zamachowymi naszego sukcesu w XXI wieku.

2004

Polska w Unii Europejskiej

Polska od 1 maja 2004 r. na mocy Traktatu akcesyjnego podpisanego 16 kwietnia 2003 roku w Atenach jest członkiem Unii Europejskiej. Spełniło się marzenie kilku pokoleń Polaków dążących do tego, aby polska gospodarka mogła na nowo integrować się z gospodarką europejską.

2007

Polska w strefie Schengen

21grudnia 2007 r. zgodnie z art. 46 ustawy i decyzją Rady Rzeczpospolita Polska weszła do układu z Schengen. Dzięki niemu Polacy mogą swobodnie – to też spełnienie jednego z wielu marzeń – podróżować po Europie. Układ z Schengen utorował drogę do przemieszczania się nie tylko w celach turystycznych, ale także w poszukiwaniu lepszej pracy i miejsca do życia. W 2011 r. rozpoczęły się prace nad modyfikacją układu, która dałaby możliwość pozwolenia państwom członkowskim na okresowe przywrócenie kontroli na ich granicach wewnętrznych.

2011-2020

Od 2008 roku na świecie trwa kryzys finansowy, który zapoczątkowało bankructwo amerykańskiego banku Lehman Brothers. Polska gospodarka wyszła z niego obronną ręką, choć wiele wskaźników gospodarczych się pogorszyło. W kłopoty wpadli m.in. posiadacze kredytów mieszkaniowych zaciągniętych we frankach. Rząd ratując gospodarkę przed kryzysem zadłużenia zdecydował się szukać środków m.in. w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Polska nie wpada w recesję.

2015

Program 500 Plus

Nowy rząd zmienia priorytety gospodarcze. Wprowadza program socjalny 500 plus, obniża wiek emerytalny. Stawia też na repolonizację polskiej gospodarki ze szczególnym uwzględnieniem sektora finansowego, czego efektem jest m.in. przejęcia kontroli nad bankiem Pekao. W planach jest także budowa silnych polskich koncernów o znaczeniu strategicznym dla gospodarki. W 2018 roku zapowiada fuzję firm paliwowych Orlenu i Lotosu.

2016

Pekao w Grupie PZU i tzw. "repolonizacja"

W2016 roku akcje banku posiadane przez UniCredit zostały wystawione na sprzedaż za kwotę 3,5 mld euro. Pod koniec 2016 r. ogłoszono, że Powszechny Zakład Ubezpieczeń i Polski Fundusz Rozwoju zakupią 32,8 proc. akcji Banku Pekao za łączną kwotę 10,6 mld złotych.

2017

Piłka nożna - biznes wart gry

6września 2017 roku, podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy odbył się panel dyskusyjny pod tytułem „Piłka nożna - biznes wart gry”. W trakcie dyskusji po raz pierwszy publicznie przedstawiona została animacja 3-D prezentująca przyszły ośrodek Legii w gminie Grodzisk Mazowiecki.

2018

Jak powstała rafineria w Płocku? [WYWIAD]

– Na początku, gdy zakład powstawał, panowała tu niesamowita atmosfera, czuło się więź i chęć zrobienia czegoś innego, czegoś wspólnego - mówi Czesław Bugaj, wieloletni dyrektor w PKN ORLEN, w latach 1993-2002 Członek Zarządu Petrochemii Płock i PKN ORLEN SA.

Wszystkie duże zakłady petrochemiczne są doskonale oświetlone nocą. Jakie są tego przyczyny?

Piękne oświetlenie zakładów petrochemicznych stanowi bardzo ważny element bezpieczeństwa. Obiekty tego typu podświetlane są za pomocą instalacji świetlnych, które umożliwiają pracownikom lepszą widoczność zewnętrznych urządzeń w nocy. Dodatkowo nad Płocką rafinerią płonie nieprzerwanie ogień, który spala nadprogramową ilość gazu, a tym samym zabezpiecza otoczenie przed niekontrolowanym wyrzutem węglowodorów i gazów w powietrze.

Dlaczego to właśnie Płock został wybrany jako lokalizacja tak dużego zakładu?

Decyzja o budowie zakładu w Płocku zapadła w 1959 r. Miało na to wpływ bardzo dobre położenie geograficzne miasta. A mianowicie położenie na trasie rurociągu naftowego „Przyjaźń” oraz łatwy dostęp do wody, czyli płynącej nieopodal Wisły. Warto dodać, że wybór naszego miasta wiązał się też z ówczesnym programem industrializacji kraju, który dążył do rozmieszczenia przemysłu w nowych rejonach Polski.

W trosce o środowisko już w latach 90. zapoczątkowano działania zmniejszające negatywny wpływ na otoczenie oraz chroniące przyrodę i mieszkańców. Wielu z nich - także ja - nie wyobraża sobie Płocka bez tego zakładu. To miasto wzrasta wraz z nim.

Czesław Bugaj, wieloletni dyrektor PKN ORLEN

Kto był odpowiedzialny za budowę rafinerii?

Mazowiecki Zakład Rafineryjny i Petrochemiczny w Płocku (MZRiP) – bo tak wtedy nazywał się ten obiekt – budowany był w całości przez polskich robotników i inżynierów. W tym celu stworzono też oddzielne przedsiębiorstwo budowlane o nazwie Petrobudowa. Jednakże do rozruchu pewnych instalacji korzystano ze wsparcia firm zewnętrznych, co więcej niektóre technologie, które tu zastosowano, nie były jeszcze znane w Polsce, dlatego konieczny stał się zakup urządzeń, licencji i projektów technicznych.

Czy słyszał pan o wierszu napisanym przez jednego z płockich inżynierów, który potem jako piosenka stał się klasyką polskiego rocka?

Tak, zapewne chodzi o utwór „Inżynierowie z Petrobudowy” Kazimierza Staszewskiego.

Czy polscy inżynierowie mogli liczyć na wyjazdy szkoleniowe do Związku Radzieckiego?

W pewnym okresie tak. Mam tu na myśli przede wszystkim lata siedemdziesiąte, kiedy to nastąpiła lekka odwilż polityczna i znacznie łatwiej i częściej wysyłano osoby na szkolenia umożliwiające przyswajanie nowych technologii. Inaczej było w latach 60., kiedy to wiele rozwiązań w Polsce było wciąż nieznanych, a do nauki obsługi instalacji wykorzystywano pomoc Polskich specjalistów z Rafinerii Południowych. Mieli oni pewne doświadczenie, jednak było ono ograniczone i niewystarczające. Brak know–how – jakbyśmy nazwali to dzisiaj – skutkował opóźnieniami w rozruchu bardziej skomplikowanych instalacji.

A czy nasi inżynierowie w ciągu tych kilkudziesięciu lat dokonali jakiegoś odkrycia lub wnieśli coś do myśli technicznej?

Bez wątpienia tak! Widać to na przykładzie statystyki dotyczącej tzw. racjonalizacji, która wtedy była bardzo popularna.

Podobnie jak dzisiaj innowacje?

W pewnym sensie pojęcie jest to samo, natomiast sposób podejścia był trochę inny. Chociaż tak naprawdę racjonalizacja, innowacja mają ten sam cel - coś udoskonalić i poprawić. W ciągu tych czterdziestu lat płoccy inżynierowie i technicy wdrożyli ponad 9 tysięcy rozwiązań, które są określane jako projekty racjonalizatorskie.

Aż 9 tysięcy?

Tak, warto dodać, że przyniosły one wymierne korzyści w postaci rozwiązań, które poprawiały efektywność i jakość produkcji. Ponadto współpraca polskich inżynierów z rodzimymi ośrodkami badawczo – rozwojowymi skutkowała powstaniem nowych technologii, które potem wykorzystano do budowy nowych instalacji. Co ciekawe, praktycznie nie ma rozwiązań, które zostały zastosowane w Płocku, a byłyby nieudane.

W takim razie, jakie znaczenie dla miasta mają płockie zakłady?

Dobrym przykładem będzie liczba mieszkańców Płocka, która w roku 1960, krótko po zlokalizowaniu zakładów, wynosiła około 40 tys. Dziesięć lat później wzrosła już do ponad 70 tys. Dzisiaj znaczna część budżetu miasta pochodzi z podatków płaconych przez PKN Orlen. Co istotnie przyczynia się do rozwoju miasta. Płock jest dynamiczny, pięknie położony i dumny ze swojej historii.

Szczególnie urokliwą panoramę możemy podziwiać ze skarp znajdujących się obok katedry.

To przepiękne widoki. W trosce o środowisko już w latach 90. zapoczątkowano działania zmniejszające negatywny wpływ na otoczenie oraz chroniące przyrodę i mieszkańców. Wielu z nich - także ja - nie wyobraża sobie Płocka bez tego zakładu. To miasto wzrasta wraz z nim.

Jakie są pana wspomnienia związane z rafinerią?

To bardzo sentymentalne pytanie. Rozpocząłem pracę w tym zakładzie w 1972 r., przepracowałem tu ponad 40 lat i spotkałem na swojej drodze wiele wspaniałych osób. Na początku, gdy zakład powstawał, panowała tu niesamowita atmosfera, czuło się więź i chęć zrobienia czegoś innego, czegoś wspólnego. Te trudne technologie i rozwiązania, które były tu przygotowywane, adaptowane i uruchamiane, pozwoliły na stworzenie załogi, która z uczuciem podchodzi do wykonywanej pracy.

2018

Dystrybutor z dobrą kawą i smaczną przekąską

Stacje paliw przeistaczają się w kompleksowe centra obsługi. W strategiach rozwoju uwzględniają digitalizację, boom na e-commerce, urbanizację oraz trend ku personalizacji ofert.

Syrenki, trabanty, maluchy. Długie kolejki, reglamentowana benzyna. Malutki pawilon i kilka dystrybutorów, z których zwykle działał jeden. W porywach dwa…Tak kierowcy zapytani o to z czym im się kojarzy pomarańczowe logo CPN wspominają dawne czasy. Nawet już w dobie wolnej gospodarki, w latach 90. idea tych kultowych polskich stacji benzynowych była prosta: zatankować i dalej ruszyć w drogę. O dobrej kawie czy smacznym posiłku nikt wówczas nawet nie pomyślał, nie mówiąc o jakichkolwiek dodatkowych usługach. Kolejne dwie dekady przyniosły ogromne zmiany. Stacje benzynowe stały się nowoczesnymi minimarketami, często z restauracją czy kawiarnią, w której można się spotkać czy po prostu wypocząć. Teraz w ich życiu zaczyna się nowa era: gospodarki współdzielenia, digitalizacji i Przemysłu 4.0.

Z własną marką

Krajobraz z pomarańczowym logo z lat 90. zaczął się zmieniać już na przełomie wieków. Po pierwsze zniknęło logo CPN, po tym jak w 1999 r. spółka przestała istnieć a jej infrastruktura została zagospodarowana przez Polski Koncern Naftowy (PKN ORLEN). Na początku nowego millennium w stacjach doszło do prawdziwej eksplozji tzw. „convenience store” czyli minimarketów, w których można się zaopatrzyć w podstawowe produkty – od drobnych przekąsek po napoje i gazety. Z czasem uwagę kierowców zaczęły przyciągać restauracje, kąciki kawiarniane i czytelnicze. Jednocześnie PKN ORLEN rozwija nowoczesny koncept sklepu pod własną marką O!Shop. Dziś działa już ok. 231 takich placówek. Drugi, flagowy koncept koncernu to Stop Cafe. Tych punków w Polsce jest ponad 1,6 tys.

Dziś, obok tankowania, klienci najchętniej na stacjach kupują napoje energetyczne oraz kawę. Jak wynika z danych Panelu Handlu Detalicznego Nielsena, istotny udział w koszyku spożywczym na stacjach paliw mają również słodycze. Na tym się jednak oferta stacji nie zamyka, wręcz przeciwnie jest bardzo szeroka. W orlenowskich O!Shopach znajdziemy np. produkty typu Ready-To-Eat, w tym przekąski owocowe i warzywne, oraz Ready-To-Serve, m.in. dania gotowe lub półprodukty przygotowane do konsumpcji w domu lub w biurze.

Dystrybutorzy paliw idą nawet krok dalej i wprowadzają własne marki spożywcze jak np. napój energetyczny VERVA czy woda źródlana O! Sam PKN ORLEN zapowiada kolejne produkty pod własnym brandem, m.in. słodycze, soki czy przekąski, stawiając jednocześnie na repolonizację dostawców. W ubiegłym roku na półkach O!Shopów w Małopolsce, na Podlasiu, Pomorzu oraz Warmii i Mazurach pojawiły się produkty od lokalnych dostawców, w ramach pilotażowego projektu Spiżarnia Regionów.

Kilka dni temu PKN ORLEN uruchomił program „Pij polskie soki” i zapowiedział rozszerzenie sprzedaży soków owocowych od producentów z Polski na całą sieć stacji paliw w kraju. W ten sposób Koncern wspiera polskich sadowników, a także lokalne, często rodzinne firmy przetwórcze.

Dzisiejszą jakość i design w branży stacji paliw doskonale pokazuje chociażby gdański Meeting Point Stop Cafe, przy ul. Grunwaldzkiej. Pierwszy tego typu koncept uruchomiony przez PKN ORLEN już siedem la temu, uwodzi podróżnych już samą architekturą autorstwa Kaniewski Haute Design: Przeszklony pawilon z ogromnym czerwonym neonem przypominającym reflektory rozpędzonych samochodów. Wnętrza również utrzymane w stylistyce zabytkowego auta. Meeting Point Stop Cafe jak sama nazwa mówi, to miejsce przeznaczone na spotkania dla osób podróżujących, którzy mogą nie tylko porozmawiać, napić się dobrej kawy czy zjeść coś smacznego, ale w tym czasie zlecić tankowanie lub czyszczenie samochodu. Zainstalowano tu też telewizory transmitujące programy informacyjne. Dostępna jest też i prasa ekonomiczna. Meeting Point wyposażony został również w przewijak dla rodziców podróżujących z małymi dziećmi.

Z kolei wizytówką koncernu, i zarazem punktem generującym największe obroty w całej sieci, jest MOP ORLEN Wiśniowa Góra Zachód, przy autostradzie A1 na południe od rozjazdu z autostradą A2. Jest to obiekt wyposażony w część restauracyjną, które może pomieścić ponad 100 klientów. Dostępna tu jest też cała oferta i usługi typowe dla formatów O!Shop i Stop Cafe 2.0. Jest też specjalny pokój dla matek z dziećmi oraz kącik z interaktywnymi zabawami dla najmłodszych.

Auto na minuty

Obok marketów, restauracji czy miejsc dla wypoczynku czy spotkania, na stacjach paliw rozwijane są również i inne usługi, jak np. carsharing.. Przykładowo, usługa wynajmu aut na minuty rozwijana przez Orlen we współpracy z Traficar dostępna jest na kilkudziesięciu obiektach koncernu w Krakowie, Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu, Trójmieście oraz na Śląsku. Stacje posiadają też dedykowane miejsca parkingowe. Według prognoz Frost & Sulllivan, do 2025 r. światowa flota pojazdów carsharing wzrośnie niemal czterokrotnie, a liczba użytkowników tej usługi zwiększy się z 7,9 mln do 36 mln. Z kolei, jak wyliczali już w 2011 r. eksperci z Uniwersytetu w Berkeley, jeden samochód we flocie carsharing zastępuje 9-13 samochodów pojedynczych użytkowników.

To nie wszystko. Wraz ze zmianami zachodzącymi na rynku e-commerce w Polsce, rosną oczekiwania klientów dotyczące miejsc nadawania i odbioru paczek, zarówno jeśli chodzi o dostępność lokalizacji, jak i godziny otwarcia. Tu świetnie się sprawdzają właśnie stacje benzynowe. A już na niemal 1 tys. obiektach Orlen w całym kraju rozwija się usługa Stacja z Paczką, w partnerstwie z Pocztą Polską. Klienci mogą odbierać przesyłki przez całą dobę. Popularność tego rozwiązania rośnie w tempie niemal geometrycznym. Tylko w ciągu ubiegłego roku liczba przesyłek odebranych w ramach usługi Stacja z Paczką wzrosła o blisko 150 proc.

PKN ORLEN dodał w tym roku kolejną usługę, tym razem z myślą o zdrowiu kierowców: Na stacjach przy trasach tranzytowych uruchomił pierwsze ogólnodostępne siłownie plenerowe. W ramach pilotażu siłownie powstają przede wszystkim w MOP przy autostradach i drogach ekspresowych. Każda z siłowni wyposażona jest m.in. w orbitrek, wioślarza oraz urządzenia do podciągania i wyciskania. Sprzęt został zaprojektowany tak by umożliwić trening wszystkich partii mięśni oraz kręgosłupa, co jest szczególnie ważne dla osób spędzających za kółkiem wiele godzin. Siłownie funkcjonują bez względu na warunki atmosferyczne.

Cyfrowa rewolucja

Stacje benzynowe zmieniają się także pod wpływem Przemysłu 4.0. Ich sposób prowadzenia biznesu coraz częściej zakłada cyfrowe rozwiązania. Na kierowców czeka więc wachlarz aplikacji mobilnych, pomagających znaleźć i sprawdzić aktualną ofertę na stacjach paliw. Wzorem rozwiązań ze sklepów wielkoformatowych, również i przy dystrybutorach coraz częściej pojawiają się automatyczne kasy. To rozwiązanie PKN ORLEN zaczął testować jesienią ubiegłego roku, rozstawiając w wybranych lokalizacjach opłatomaty.

2018

Z wielkich inwestycji PRL przetrwało niewiele

Wielkie inwestycyjne przyspieszenie, a jednocześnie niedostatki dóbr konsumpcyjnych — tak w największym skrócie można scharakteryzować cechy gospodarki Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, w tym zwłaszcza w pierwszym jej okresie w latach 50. i 60.

W pierwszych dekadach PRL zbudowano kilkadziesiąt wielkich fabryk, z których bardzo niewiele dotrwało do dzisiaj w niezmienionej formie własności i z tym samym co na starcie profilem produkcji. Wiele po prostu nie wytrzymało konkurencji w warunkach wolnego rynku.

Kopalnie i huty

Sztandarowym przykładem wielkich inwestycji początkowych lat PRL była budowa pod Krakowem wielkiej huty wraz z otaczającym ją miastem — Nową Hutą. Pierwsze powojenne inwestycje związane były jednak przede wszystkim z eksploatacją węgla kamiennego. Węgiel, podobnie jak po uzyskaniu niepodległości w 1918 r., był podstawowym polskim towarem eksportowym. W przeciwieństwie do okresu międzywojennego, kiedy eksport tego surowca poprawiał bilans handlowy i płatniczy kraju, po II wojnie — nieekwiwalentnie — wypełniał przede wszystkim zobowiązania sojusznicze PRL wobec ZSRR.

O dużym znaczeniu intensyfikacji wydobycia węgla i rozbudowy ciężkiego przemysłu świadczy wysoki udział tych dwóch dziedzin w wydatkach inwestycyjnych w pierwszych latach powojennych. Jak podają Andrzej Jezierski i Cecylia Leszczyńska w „Historii Gospodarczej Polski”, w latach 1946-48 w strukturze wydatków inwestycyjnych udział górnictwa węgla sięgał od 18,0 do 26,6 proc., a hutnictwa — od 11,6 do 14,9 proc.

Na przełomie lat 40.i 50., gdy Polska na życzenie Józefa Stalina odrzuciła pomoc w odbudowie kraju, związaną z Planem Marshalla (mniej więcej jedną czwartą kosztów związanych z dalszym przyspieszeniem inwestycji miały pokryć środki z tego funduszu), a wkrótce potem wybuchła wojna koreańska, w czasie której ZSRR wymusił na Polsce intensyfikację produkcji zbrojeniowej, potrzeba było więcej stali.

Pod naciskiem Stalina zmieniony został program inwestycyjny przyjętego już do realizacji planu sześcioletniego (1950–55). Plany budowy projektowanych fabryk, ich profil produkcyjny i rozmiary podporządkowane zostały potrzebom zbrojeniowym. Dotyczyło to także Nowej Huty pod Krakowem. Pierwotnie miała ona być mniejsza, ale z powodu wyścigu zbrojeń jej moce produkcyjne zostały zwiększone aż sześciokrotnie.

Na wypadek wojny

Ciężar inwestycji położono przede wszystkim na budowę wielkich fabryk przemysłu ciężkiego. Do połowy lat 50. wybudowano m.in. siedem kopalń węgla kamiennego — m.in. Ziemowit, Lenin, Halemba; 10 hut — oprócz Huty im. Lenina (w Nowej Hucie), także huty w Warszawie, w Częstochowie, huty miedzi w Legnicy, cynku w Bukownie, aluminium w Skawinie; cztery elektrownie cieplne; dwie elektrownie wodne; sześć dużych fabryk przemysłu metalowego; 11 dużych fabryk przemysłu maszynowego; 12 fabryk środków transportu — m.in. FSO na Żeraniu, WSK w Świdniku, dwie stocznie w Gdyni i Szczecinie, dwie fabryki autobusów w Jelczu i w Sanoku; dwie cementownie, kilkudziesięciu fabryk przemysłu chemicznego, elektrotechnicznego.

Nie zawsze od podstaw

Tylko po części były to całkiem nowe fabryki. Tak określano je ze względów przede wszystkim propagandowych. Wiele z nich powstało jednak w miejscach, gdzie podobne zakłady istniały już przed wojną, albo zostały zbudowane przez Niemców w jej trakcie. Uległy one jednak dewastacji w końcowym okresie działań wojennych albo już nawet po wojnie, jak np. w przypadku Zakładów Chemicznych w Blachowni, których wyposażenie zostało wywiezione przez wojska rosyjskie.

Nie umniejszając skali i rozmachu nowych inwestycji, na miejscach starych fabryk powstały m.in. zakłady azotowe w Kędzierzynie, chemiczne w Blachowni, huta w Częstochowie, stocznie w Szczecinie i Gdyni, fabryka autobusów w Sanoku, fabryka lotnicza w Kaliszu, zakłady przemysłu metalowego i maszynkowego w Warszawie i we Wrocławiu, fabryki samochodów ciężarowych w Lublinie i Jelczu.

Wiele fabryk powstało w tym czasie jednak całkiem od podstaw, m.in. w przemyśle motoryzacyjnym (FSO Żerań), elektrotechnicznym, radiowym, drzewno-papierniczym i lekkim. Plan sześcioletni zakładał wybudowanie i rozbudowanie łącznie 1287 zakładów przemysłowych, a jego pierwotne założenia były zrównoważone — pod względem kierunków rozwoju, a także geograficznym. 70 proc. inwestycji planowano zlokalizować w słabiej uprzemysłowionych regionach kraju. Z pierwotnych planów — po reorientacji na większe zbrojenia — odstąpiono od budowy aż 470 fabryk. Na marginesie znalazła się zwłaszcza produkcja związana z potrzebami konsumentów, np. przemysłu spożywczego czy lekkiego.

Większość dużych fabryk wzniesionych w pierwszych latach PRL dotrwała do jego schyłku w 1989 r. Nieliczne zostały jednak już wcześniej zlikwidowane (np. Warszawska Fabryka Motocykli), więcej ulegało rozlicznym organizacyjnym przekształceniom. Przykładem jest choćby Fabryka Samochodów Dostawczych w Nysie, która stała się częścią FSO na Żeraniu.

W nowej rzeczywistości

W warunkach wolnego rynku, braku inwestycji w nowe produkty, większość wielkich fabryk z początku lat 50. nie wytrzymała konkurencji ze strony importu. Tylko nieliczne z nich, m.in. podkrakowska Nowa Huta, przemianowana na Hutę im. Lenina, a po upadku PRL w hutę im. Sendzimira, zyskały inwestorów (w tym przypadku ArcelorMittal), którzy uratowali je przed upadłością.

Do nielicznych przykładów fabryk, które przetrwały i są w dobrej formie, należą m.in. Zakłady Azotowe w Kędzierzynie, Fabryka Kotłów Rafako w Raciborzu, Cementownia Odra w Opolu, Fabryka Śrub w Łańcucie (dziś Koelner), Fabryka Farb i Lakierów w Dębicy (dziś Tikkurila), zakłady sodowe w Janikowie (Ciech).

Pierwszymi zakładami, które zostały zamknięte zaraz po upadku PRL (głównie ze względu na wymogi środowiska), była Huta Aluminium w Skawinie i zakłady Celwiskoza w Jeleniej Górze. Stopniowo podupadały, a wreszcie całkiem upadły m.in. Fabryka Przyrządów i Uchwytów w Białymstoku (w czasach PRL największe miejsce pracy w regionie), fabryki maszyn żniwnych w Poznaniu i w Płocku, zakłady mechaniczno-precyzyjne (potem Mera) w Błoniu.

Z gospodarczej mapy polskiej gospodarki, nie mogąc sprostać postępowi, zniknęły nawet całe branże przemysłowe, np. łódzki przemysł lekki, zakłady płyt wiórowych, elektrotechnika lampowa. Miejsca związane z ich powstaniem i funkcjonowaniem w czasach PRL mają już dziś całkiem nowe oblicze architektoniczne i społeczne. Przykładem jest dzielnica przemysłowa na warszawskiej Woli (mieściły się tam np. Zakłady Radiowe Kasprzaka czy Zakłady im. Róży Luksemburg, zakłady mechaniczne im. Świerczewskiego), która zmienia się ośrodek biurowy i mieszkaniowy. Podobnie jest na warszawskim Służewcu (m.in. Tewa, Cerad), który po zabudowaniu biurowcami znany jest dziś w całym kraju jako Mordor.

2018

Priorytetem gospodarczym jest realizacja rządowej Strategii Zrównoważonego Rozwoju, która ma integrować kierunki rozwoju zarówno gospodarczego, jaki i społecznego i ekologicznego – czego efektem ma być m.in. rozwój innowacyjności, przedsięwzięć proekologicznych i budowa pozycji polskich firm na świecie.

2018

100-lecie odzyskania niepodległości

Wlistopadzie 1918 roku, po 123 latach nieobecności na mapach politycznych Europy, Polska odzyskała niepodległość. Stało się to głównie dzięki wytrwałości i ofiarności aktywnej części polskiego społeczeństwa, które w okresie niewoli przekazywało nowym generacjom młodych Polaków przywiązanie do języka i kultury narodowej.

2030

Budowa polskich czempionów zdolnych do prowadzenia zagranicznej ekspansji. Realizacja strategii cyfryzacji polskiej gospodarki. Wspieranie innowacyjnych rozwiązań, które mogą stać się polską specjalnością – elektromobilność, sztuczna inteligencja.

2030

Energetyka

Wnajbliższych dziesięcioleciach polskiej energetyki nie czeka rewolucja, a raczej ewolucja. Jak wynika z rządowych planów nadal podstawowym źródłem naszego bezpieczeństwa energetycznego i podstawą bilansu energetycznego pozostanie węgiel. Jednak roczne zużycie węgla ma nie być zwiększane. Rząd zastanawia się również jak ten surowiec wydobywać taniej.Równocześnie elektrownie, które przekraczają normy emisji CO2 będą albo modernizowane albo zastępowane nowocześniejszymi.


Wewnętrzny potencjał zaangażowania


ORLEN ma szczęście do ludzi. Przyciąga utalentowanych i zaangażowanych pracowników, którzy potrafią współgrać z misją firmy. Z drugiej strony koncern docenia ich wysiłki i dba o to, aby byli zmotywowani.

Wojciech Filipkowski i Wojciech Jakubowski, pracownicy Zakładu Produkcyjnego PKN ORLEN w Płocku zgłosili w firmie pomysł, dzięki któremu możliwe było zoptymalizowanie działania instalacji Olefin w obszarze petrochemicznym Zakładu Produkcyjnego w Płocku. Co ciekawe, ich projekt nie wymagał żadnych nakładów finansowych, przyniósł bardzo dobre efekty operacyjne i finansowe, i może być wykorzystywany w kolejnych latach.

ORLEN ceni innowacje pracowników. Dlatego w maju 2015 r., ci dwaj inżynierowie otrzymali nagrodę w projekcie „Program Twórca”, którego celem jest poszukiwanie innowacyjnych rozwiązań technicznych lub technologicznych, mogących znaleźć zastosowanie w całej Grupie Kapitałowej. Doceniono nie tylko ich profesjonalizm i wiedzę w zakresie proponowanych rozwiązań, ale również wsparcie merytoryczne wdrażania projektu. - Problem, który rozwiązaliśmy, usprawnił wydajność naszej pracy i ułatwił ją. Ale we wdrażanie naszego rozwiązania zaangażował się cały zespół. To praca zespołowa – wyjaśnia Wojciech Filipkowski, straszy inżynier procesu w PKN ORLEN w Płocku.

Firma innowatorów

Aż 29 inicjatyw z dziedziny efektywności produkcji i bezpieczeństwa procesowego w bloku hydrokrakingów, wprowadził Artur Gąsiorowski, starszy inżynier procesów produkcyjnych instalacji hydrokrakingu i wytwórni wodoru. W ubiegłym roku otrzymał za swoje osiągnięcia tytuł zasłużonego pracownika roku.

- Nie czuję się wyjątkowy - mówi skromnie Artur Gąsiorowski i dodaje - pracownicy PKN ORLEN to ludzie zaangażowani z dużym poczuciem odpowiedzialności i chęcią dzielenia się swoimi spostrzeżeniami i pomysłami.

Firma to widzi, docenia, ale również mobilizuje do działania. W ten sposób udaje się jej budować innowacyjność pracowniczą.

- Tworzymy bardzo dobry zespół, w którym pracują pasjonaci, poszukujący rozwiązań dla pojawiających się problemów. Produkcja to żywy organizm, który wymaga ciągłej uwagi, współpracy i wymiany doświadczeń. Z pewnością jest to kwestia doboru takich pracowników, ale również stymulacji i motywowania do takiego zachowania przez firmę. Jesteśmy szkoleni, wysyłani na specjalistyczne konferencje i zachęcani do aktywności – mówi Wojciech Filipkowski.

Firma pasjonatów

Pracownicy ORLENU są zdolni, zaangażowani, ale i niezwykle konsekwentni w działaniu. Katarzyna Sobótka-Demianowska, odpowiada za innowacje w zakresie energetyki, współpracę z jednostkami naukowymi, innowacyjnymi firmami oraz instytucjami zewnętrznymi. Jej „firmowym dzieckiem” jest projekt ładowarek elektrycznych. Kiedy rozpoczęła nad nim pracę, otoczenie było bardzo sceptyczne.

- Zawzięłam się. Elektromobilność to światowy trend, którego nie jesteśmy w stanie zatrzymać. Musimy wejść do tej gry, żeby być mocnym graczem - uważa Katarzyna Sobótka-Demianowska.

W efekcie w Płocku powstała pierwsza stacja ładowania, dzięki której koncern zdobywa doświadczenie związane z eksploatacją tego typu infrastruktury. W planie spółka zakłada, że w pierwszym etapie uruchomionych zostanie 150 stacji ładowania przy autostradach i drogach szybkiego ruchu.

Katarzyna Sobótka-Demianowska ma również inne osiągnięcia. Ostatnio udało się jej również zdobyć dofinansowanie w ramach programu Horyzont 2020, na nowatorski projekt poprawy efektywności bloków gazowo – parowych. Angażuje się w temat magazynowania energii, wykorzystywania wodoru do celów transportowych czy fotowoltaiczne panele na dachach stacji benzynowych.

Firma ideowców

Z PKN ORLEN ludzie wiążą się na długo. Wojciech Filipkowski i Artur Gąsiorowski pracują w niej od początku swojej drogi zawodowej. Podobnie jak Ewa Kacprzak z biura marketingu, której kariera zawodowa, to również kawałek historii ORLENU.

- 20 lat temu rozpoczęłam pracę w dziale promocji i reklamy, w czasach, gdy firma funkcjonowała jeszcze w niebieskich barwach pod logo Petrochemii Płock. Gdy w 1999 r., w wyniku połączenia Petrochemii Płock z Centralą Produktów Naftowych powstał Polski Koncern Naftowy, dział przekształcił się w Biuro Public Relations – opowiada Ewa Kacprzak.

- Miałam niepowtarzalną okazję uczestniczyć w tworzeniu nowej tożsamość jednej z największych firm w Europie Środkowej. Przez kolejne lata pracy współuczestniczyłam w jej dynamicznym rozwoju. Większość osób, z którymi współpracuję na co dzień ma podobny staż pracy, dlatego śmiało mogę powiedzieć, że staliśmy się zgraną orlenowską rodziną - mówi Ewa Kacprzak, która teraz pracuje w zespole tożsamości korporacyjnej i standardów wizualnych w obszarze.

Rynkowy sukces firmy zależy nie tylko od nowoczesnych technologii i know-how, ale także od pracowników, od ich nastawienia i motywacji do działania, a ORLEN ma utalentowanych i zaangażowanych ludzi, dzięki którym osiąga sukcesy.

Wejście do gry:

Elektromobilność to światowy trend, którego nie jesteśmy w stanie zatrzymać. Musimy wejść do tej gry, żeby być mocnym graczem - uważa Katarzyna Sobótka-Demianowska, która w PKN ORLEN odpowiada za innowacje w zakresie energetyki, współpracę z jednostkami naukowymi, innowacyjnymi firmami oraz instytucjami zewnętrznymi.

POZOSTALI PARTNERZY:

Projekt realizowany w ramach obchodów stulecia odzyskania niepodległości

REGULAMIN
BONNIER © 2018 PULS BIZNESU | SERWIS UŻYWA COOKIES